See I don't wanna think about him
Or dream about him.
Even just one day is one too long
There ain't no sense in bringing it up,
Or bringing memory round.
'Cus ain't no getting back
The love is gone.
I won't be crying no more,
No water will fall
The storm has passed and gone.*
Chciała rozpocząć zupełnie nowe lepsze życie, porzuciła pracę, w której zmuszona by była do codziennych spotkań z Johnem, czego nie umiałaby znieść. Udziały w firmie ojca sprawiały, że co miesiąc na jej koncie pojawiała się pokaźna sumka, a ona jedynie co jakiś czas musiała pokazać się na spotkaniach zarządu. Mimo, że tego nie chciała, jej dotychczasowe znajomości również uległy gwałtownej zmianie. Większośc dotychczasowych znajomych z niewiadomych powodów zaczęła się od niej oddalać, czuła, że zostaje sama.
Jej odskocznią od rzeczywistości stało się projektowanie. Od dziecka kochała tworzyć na kartkach zarysy pięknych kreacji, w których wyobrażała sobie siebie jako dorosłą kobietę, jednak nigdy ta pasja nie przerodziła się w nic więcej. Robiła to dla siebie, sprawiało jej to radość.
Tego dnia miała zdecydowanie dość siedzenia w domu, potrzebowala świeżego powietrza. Odłożyła do połowy skończony szkic i wyszła z domu. Nogi automatycznie poprowadziły ją do parku. Znała tą okolice niemal na pamięć i była w niej zakochana. Londyn od zawsze był spełnieniem jej marzeń, najwspanialszym miejscem na Ziemi. Jego nieziemski klimat sprawiał, że z każdym dniem zakochiwała się w nim jeszcze bardziej. W trakcie spaceru przystanęła na jednej z alejek przymykając oczy i pozwalając wiatru bawić się jej włosami. Czuła się wolna. Najgorsze minęło, teraz musi być już tylko lepiej. Wzięła głęboki wdech pozwalając świeżemu powietrzu dostać się do jej płuc i uchyliła powieki. Jednak sekundę później poczuła silne uderzenie w klatkę piersiową, straciła równowagę, a po chwili leżała już na ziemi.
- Kurwa - rzuciła w ojczystym języku łapiąc się za obolałe biodro.
- Polaka to wszędzie rozpoznasz - usłyszała nad sobą rozbawiony męski głos. Uniosła gniewnie wzrok.
- Przepraszam byłoby bardziej na miejscu ,nie sądzisz?
- Masz rację, przepraszam - szybko się zreflektował. Uśmiechnął się serdecznie i podał dziewczynie dłoń - Biegłem, zamyśliłem się i nie zauważyłem, że tu stoisz, na prawdę mi przykro.
Wywróciła oczami, chwyciła dłoń chłopaka i przy jego pomocy wstała.
- Dlatego lepiej jest jak nie myślicie - otrzepała piasek ze spodni i podniosła wzrok na chłopaka. Wyglądał bardzo przeciętnie. Ubrany w czarny dres z logiem adidasa na piersi. Krótkie, ciemne włosy były w lekkim nieładzie, niebieskie oczy przyglądały jej się uważnie, a usta nieustannie układały się w szerokim uśmiechu. Zdecydowanie nie był w jej typie.
- Może mógłbym ci jakoś wynagrodzić wyrządzone krzywdy? Kawa? - uniósł prawą brew nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Podziękuję. Wybacz, ale nie mam czasu, muszę lecieć - wyminęła chłopaka i ruszyła przed siebie.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - usłyszała za plecami.
- A kto to wie - nie odwracając się do chłopaka wzruszyła ramionami i lekko się zaśmiała.
Po raz setny przeskakiwała po kanałach niecierpliwie wyczekując dzwonka do drzwi. Lada moment miała się tu zjawić Monika, jej najlepsza przyjaciółka, z która nie widziała się zdecydowanie za długo. Monika opuściła Polskę na pare lat przed Alą i przez ten czas zdążyła zwiedzić pół Europy, zatrzymując się na dłużej w Hiszpanii, Holandii, Włoszech czy Portugalii. Gdy tylko Alicja dowiedziała się, że jej następnym przystankiem ma być Anglia, zaproponowała jej zamieszkanie razem. Dom blondynki był zdecydowanie za duży dla jednej osoby, wszechobecna pustka i samotność często dołowały dziewczynę.
Gdy usłyszała upragniony dźwięk zerwała się z kanapy i podbiegła do drzwi. Gdy je otworzyła zobaczyła wysoką, szczupłą brunetke o lekko falujących włosach. Okulary przeciwsłoneczne zasłaniały jej pół twarzy, jednak w oczy rzucał się perlisto biały uśmiech.
- Jezu dziewczyno jak ja się za tobą stęskniłam - krzyknęła rzucając się blondynce na szyję. Dziewczyny wspólnie wniosły walizki Moniki do domu i rozsiadły się w salonie.
- Więc opowiadaj, jak to się bawiłaś przez ostatnie lata - Ala spojrzała na przyjaciółkę z ciekawością. Ta w zamian streściła jej swoje podróże. Historie były oczywiście przeplatane wątkami najróżniejszym romansów, od Dana z Holandii, przez Davida i Antonio z Hiszpanii, po cała gromadę seksownych Francuzów. Alicja z rozbaiwniem słuchała tych opowieści, jej przyjaciółka od zawsze była dziewczyną, która uwielbiała flirtować z chłopakami, nie miała problemu z rozkochiwaniem ich w sobie, a zabawa nimi sprawiała jej przyjemność.
- A ty jak się czujesz? - spytała brunetka, z troską przyglądając się przyjaciółce.
- Teraz jest już dużo lepiej. Jakoś sobie z tym radzę, wiesz, zaczynam wszystko od nowa. Znowu - westchnęła - Zabawne, ile razy można popełniać ten sam błąd i niczego się nie nauczyć.
- Ej, ale przecież to nie twoja wina, że trafiasz na samych skurczybyków, żeby nie wyrazić się dobitniej. No i przyznajmy, po Tomku chyba nikt nie spodziewał się, że postąpi w ten sposób. Niestety sprawdziła się moja teoria, wszyscy faceci są tacy sami. Pozostaje korzystać z życia i bawić się nimi tak, jak oni bawią się nami.
- Zawsze podziwiałam cię, że całe życie trzymałaś się tej opcji - blondynka lekko się zaśmiała - Nie myślałaś nigdy, żeby się ustatkować?
- Po co? Sama widzisz, że z tego nic dobrego nie wychodzi - wzruszyła ramionami - A to co? - Podniosła kopertę leżącą na stole.
- Tata podesłał mi zaproszenie na jakiś durny bal charytatywny.
- Idziesz?
- Jakoś tego nie czuję, to nie dla mnie.
- Słucham? - spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem - To właśnie coś idealnie dla ciebie. Czy ty wiesz ilu seksownych facetów pojawia się na takich balach? Rozerwiesz się z jakimś miłym panem u boku, zapomnisz o wszystkim. Musisz iść! Chyba jeszcze pamiętasz jak się wyrywa facetów - brunetka szturchnęła przyjaciółkę łokciem - Kiedyś byłaś w tym niezła.
Ala zaśmiała się przypominając sobie czasy liceum, kiedy to, razem z Moniką były tak zwanymi, szkolnymi gwiazdami. Nigdy nie miały problemów z powodzeniem u facetów i wielokrotnie to wykorzystywały. Gdy tylko zapragnęły mogły mieć wybranego chłopaka i korzystały z tego, dopóki Alicja nie poznała Pawła. Miał być tylko kolejną przelotną znajomością, jednak w tym wypadku w grę weszły również uczucia. Od tego momentu Polka porzuciła swój rozrywkowy tryb życia. Teraz nadarzyła się okazja, żeby powrócić do starych nawyków. Nie miała zamiaru dłużej rozpaczać z powodu Tomka, a propozycja Moniki coraz bardziej do niej przemawiała. W końcu czemu nie miałaby się zabawić? Była młoda, coś od życia jej się należało.
- Tylko jeśli pójdziesz ze mną - uśmiechnęła się.
- Dwa razy nie musisz powtarzać! - entuzjastycznie klasnęła w dłonie - To kiedy ta impreza?
- Jutro, a no i gadżetem obowiązkowym mają być maski - blondynka zaśmiała się czytając zaproszenie.
- Bal maskowy, jeszcze lepiej - Monika wręcz podskakiwała ze szczęścia - Zamaskowani przystojniacy, czego chcieć więcej?
- Żeby piękny nie okazał się bestią - zaśmiała się. Obecność przyjaciółki zdecydowanie poprawiała jej samopoczucie.
- Dasz się zaprosić do tańca? - usłyszała tuż nad uchem zmysłowy szept. Odstawiła drinka i obróciła się przodem do chłopaka. Jego oczy zakrywała czarno-złota maska. Polka mogła jedynie zobaczyć czarujący uśmiech którym ją obdarował.
- Lepiej, żebyś potrafił tańczyć - odwzajemniła uśmiech, podała chłopakowi rękę i skierowali się na parkiet. Nieznajomy okazał się świetnym tancerzem. Zatopieni w zmysłowym tańcu zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości, o ludziach dookoła,liczyła się jedynie ta wręcz intymna relacja między nimi. Chłopak błądził dłońmi wzdłuż jej talii i bioder oddechem muskając szyję.
- Chodźmy się napić - szepnęła mu do ucha po kilku przetańczonych piosenkach. Podeszła do baru od razu zamawiając drinka. Nieznajomy podszedł do niej obejmując ją od tyłu i wtulając twarz w jej długie, lekko falowane włosy. Resztę wieczoru spędzili razem, a gdy tylko znaleźli się w jego mieszkaniu, chłopak przyciągnął ją do siebie zachłannie całując.
Obudziła się z lekkim bólem głowy, wtulona w nagi tors swojego towarzysza. Przetarła zaspane oczy i delikatnie, aby go nie obudzić odsunęła się. Teraz po raz pierwszy mogła przyjrzeć się jego twarzy w pełnym świetle. Nie był brzydki, lekko dziecięcy wyraz twarzy dodawał mu uroku, a idealnie wysportowane ciało było zdecydowanym plusem. Nie mogła pozbyć się myśli, że gdzieś już go widziała. Nie zajmując sobie tym dłużej głowy zebrała rozrzucone po podłodze ubrania naciągając jena siebie. Ostatni raz spojrzała na chłopaka po czym opuściła jego mieszkanie. Nie miała pojęcia w jakiej części Londynu aktualnie się znajduje, więc dziękowała Bogu za przejeżdżającą taksówkę. Gdy dotarła do domu wzięła długą odprężającą kąpiel po czym zeszła na dół w celu przygotowania kawy. W przedpokoju zastała Monikę, która właśnie wróciła do domu w stanie podobnym do tego w jakim jeszcze niedawno znajdowała się blondynka.
- Rozumiem, że noc udana? - zaśmiała się przyglądając się przyjaciółce.
- Upojna na pewno - uśmiechnęła się znacząco - Ale teraz potrzebuje kąpieli i czystych ciuchów - skierowała się w stronę schodów.
- Zrobić ci kawy?
- Jeszcze się pytasz - rzuciła po czym pobiegła na górę.
Kilka dni później Polka bez konkretnego celu spacerowała po ulicach Londynu. Monika zniknęła gdzieś z samego rana, a ona postanowiła ponownie nacieszyć oczy widokiem tego pięknego miasta. Silna potrzeba kofeiny zaprowadziła ją do jednej z przytulnych kawiarni. Usiadła przy stoliku przy oknie zamawiając mrożoną kawę.
- Dla mnie będzie to samo- usłyszała nad sobą dziwnie znajomy, męski głos. Uniosła wzrok, a obok kelnera zauważyła swojego zamaskowanego nieznajomego, z tym co zwykle, powalającym uśmiechem.
- Znowu się widzimy - zagadnął w ojczystym języku dziewczyny, zajmując miejsce naprzeciw niej - To chyba musi być przeznaczenie.
- To ty - szepnęła pod nosem uświadamiając sobie skąd go znała.
- Wygląda na to, że doczekałem się upragnionej kawy - zaśmiał się - Zabolało mnie, że tak wyszłaś bez słowa.
- I tak byłam w twoim mieszkaniu dłużej niż zamierzałam - wzruszyła ramionami. Kelnerka przyniosła zamówienie przyglądając się chłopakowi nieco zbyt natarczywie.
- Chyba wpadłeś jej w oko - Polka zaśmiała się patrząc za odchodzącą dziewczyną.
- Przywykłem - tym razem to on wzruszył ramionami uśmiechając się w ten charakterystyczny dla niego sposób. Jego pewność siebie emanowała na kilometr i wyjątkowo, ani trochę nie drażniła dziewczyny, wręcz przeciwnie, imponowała jej - Wiesz co jest zabawne?
Pokręciła głową przenosząc wzrok na jego jasne oczy i rozczochrane włosy.
- Że poznaliśmy się już dość...dogłębnie - uniósł znacząco brwi - A ja dalej nie znam twojego imienia.
- A niby po co miałbyś je znać? -przyglądała mu się popijając kawę.
- Dla zaspokojenia własnej ciekawości i żeby wiedzieć jak zapisać twój numer w telefonie.
- Nie za dużo byś chciał? - Roześmiała się.
- Wręcz przeciwnie, prosiłbym jeszcze o mały spacer.
- Widzę, że pojęcie jednorazowej znajomości jest koledze obce.
- A może po prostu zainteresowałaś mnie do tego stopnia, że chciałbym cię lepiej poznać? - uśmiechnie schodził z jego twarzy choćby na sekundę - Wojtek - wyciągnął rękę w kierunku Polki. Westchnęła wywracając oczami. Niech mu będzie.
- Alicja - uścisnęła dłoń chłopaka.
- Ładnie - uśmiechnął się jeszcze szerzej wciąż trzymając jej dłoń - A więc Alicjo, czy mogę liczyć na spacer w to cudowne przedpołudnie? - musnął ustami wierzch jej dłoni.
- I co ja bym z tego miała? - uniosła brwi wyciągając dłoń z uścisku chłopaka.
- Miło spędzony dzień w towarzystwie przystojnego i uroczego mężczyzny?
- Ooo, a jak kolega ma na imię?
Wojtek przymrużył oczy, a uśmiech zastąpił lekkim grymasem.
- Nie dość, że piękna to jeszcze z poczuciem humoru - pokiwał z zadowoleniem głową dopijając kawę - To jak, idziemy?
- Jeszcze się nie zgodziłam - zauważyła dziewczyna.
- Zrobiłaś to już dawno, tylko wstydzisz się przyznać - na jego twarzy ponownie pojawił się ten pewny siebie uśmiech. Niestety, miał rację. Jego postać tak bardzo ją intrygowała, że chciała poznać go lepiej. Wojtek rzucił na stół dwudziesto funtowy banknot, dając tym samym znać, że to on płaci, zostawiając również spory napiwek - Nie daj się prosić - wstał wyciągając rękę w stronę towarzyszki. Poddała się chwytając dłoń chłopaka. Otworzył jej drzwi uśmiechając się szarmancko. Gdy wyszli z kawiarni chciał objąć ją ramieniem jednak dziewczyna odsunęła się ze śmiechem.
- Nie rozpędzaj się tak - z rozbawieniem patrzyła na zawiedzioną minę Wojtka.
- Ostatnio nie byłaś taka nieśmiała - zauważył unosząc jedną brew. W odpowiedzi ponownie się zaśmiała utrzymując bezpieczną odległość.
- Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałem - uśmiechnął się stając przodem do towarzyszki.
- Nie pogardzę jakimś dobrym obiadem - odwzajemniła uśmiech odgarniając włosy z twarzy.
- Mam świetny pomysł, chodź - położył jej rękę na plecach kierując w stronę wyjścia z parku. Wsiedli do jego eleganckiego, czarnego porsche, a chłopak bez słowa ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
- Zdradzisz mi cel naszej podróży? - Wykorzystując fakt, że był skupiony na drodze, przyjrzała mu się uważnie, po raz kolejny przyznając w duchu, że jest przystojny, mimo, że z reguły nie gustowała w tego typu facetach. Chłopak był zadbany, dobrze ubrany i pachniał drogimi perfumami, a to podobało się chyba każdej kobiecie. No i ta jego powalająca pewność siebie i poczucie humoru. Alicja świetnie bawiła się w jego towarzystwie, dobrze im się rozmawiało, a jego dobry humor był zarażający. Pomimo tego wszystkiego, nie czuła do niego tego, co tamtego pamiętnego wieczora - pożądania i pragnienia jego ciała, bliskości. Stał się dla niej bardziej znajomym niż kochankiem.
- To niespodzianka - uśmiechnął się odrywając wzrok od drogi aby przyjrzeć się swojej towarzyszce. Spoglądała na niego spod długich ciemnych rzęs uśmiechając się lekko, co powodowało, że na jej policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Nie mógł wyzbyć się myśli, że była piękna, a zarazem tak bardzo podobna do Sandry - jej uśmiech, kolor oczu, czy sposób w jaki odgarniała z twarzy niesforne kosmyki włosów, to wszystko przypominało mu o jego byłej dziewczynie. Zaparkował samochód z uśmiechem przyglądając się reakcji dziewczyny.
-Camden Town? - Spojrzała na niego zaskoczona - Muszę ci przyznać, oryginalnie.
- Nigdzie nie zjesz lepszego obiadu - wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi - A już na pewno nie w lepszym klimacie.
- Skąd wiedziałeś, że to jedna z moich ulubionych dzielnic? - uśmiechnęła się szeroko zakładając na nos ciemne okulary. To była prawda, Camden Town już przy pierwszej jej wizycie sprawiło, że zakochała się w tym miejscu bezgranicznie. Dzielnica ta, tak odmienna od tego Londynu z którym Polka miała styczność na co dzień, urzekła ją tą różnorodnością kulturową, cudownym klimatem i przede wszystkim, swoją oryginalnością.
- Intuicja - uniósł dumnie brwi. Tak naprawdę nie miał pojęcia jak zareaguje na jego pomysł, sprawiała wrażenie dziewczyny z wyższych sfer, która raczej oczekiwałaby obiadu w najlepszej londyńskiej restauracji, ale wyczuł, że gdzieś w głębi kryje się w niej normalna dziewczyna, która uwielbia spędzać wolne dni ubrana w dres i za dużą koszulkę, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem i która, tak jak on pragnie czasem odpocząć od tego ''wielkiego świata''. Nie mylił się. Ponownie przypomniał sobie o Sandrze i jej reakcji, gdy pokazał jej to miejsce. Nienawidziła Camden. Nie pasował jej ten klimat, krytycznie przyglądała się otaczającym ją ludziom. Reakcja Ali była tak odmienna, dziewczyna nie przestawała się uśmiechać rozglądając się wokół. Mógłby przysiąc, że gdyby zdjęła okulary osłaniające jej oczy, zobaczyłby w nich malutkie iskierki szczęścia i podniecenia. Sama zaprowadziła ich do swojej ulubionej budki z chińskim jedzeniem i zajęła miejsce na jednym z charakterystycznych siedzeń w kształcie skuterków. Chłopakowi przemknęło przez myśl, że Sandra nigdy nie zgodziłaby się na tym usiąść.
- Udam, że sposób w jaki mi się przyglądasz wcale nie jest dziwny - zaśmiała się jedząc swoją porcję.
- Przepraszam - speszył się, zdając sobie sprawę z tego, ze jego spojrzenie faktycznie mogło być zbyt natarczywe - Po prostu chyba jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która byłaby zauroczona tym miejscem równie mocno jak ja.
- Myślałeś, że jadam tylko w 5 gwiazdkowych restauracjach, gdzie wszyscy ubrani są w eleganckie kreacje od Diora, a za szklankę wody płacisz 5 funtów, prawda? - ponownie się zaśmiała sięgając po swoją pepsi - Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wiem jak to jest nie móc sobie pozwolić na choćby najmniejsze luksusy i potrafię się cieszyć z drobnych przyjemności.
- Jesteś niesamowita, mówił ci to ktoś? - uśmiechnął się nonszalanco z zadowoleniem patrząc jak jej policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Zdarzało się, ale to nie nigdy nie kończyło się dobrze - westchnęła spoglądając na tętniącą życiem ulicę.
- Dlaczego? - zaciekawił się tym co powiedziała i jej nagłą zmianą nastroju. Uśmiech zastąpił wyraz twarzy, który ciężko mu było zinterpretować.
- Najczęściej kończyło się złamanym sercem - mruknęła zanim zdążyła się ugryźć w język.
- Twoim? - Dopiero gdy wypowiedział to na głos dotarło do niego jak idiotyczne jest to pytanie. Odpowiedź dziewczyny zaskoczyła go.
- To zależy o którym etapie mojego życia mówimy - była w szoku, że rozpoczęła ten temat. Z reguły nie należała do wylewnych osób, a już na pewno nie przed kimś kogo ledwo znała. Mimo wszystko zdecydowała się kontynuować - Kiedyś to ja raniłam ludzi i łamałam im serca, a później to wszystko obróciło się przeciw mnie.
- A teraz? - Nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej postać coraz bardziej go intrygowała, pragnął ją poznawać, dowiedzieć się o niej tyle ile tylko mógł.
- A teraz chyba znowu przyszedł czas na mnie - kąciki jej ust delikatnie uniosły się. Wyglądała na zamyśloną.
- Zamierzasz złamać mi serce? - z zadowoleniem spostrzegł, że to pytanie na nowo przywołało na jej twarzy ten szczery uśmiech, który mógłby podziwiać godzinami.
- Jeśli będziesz tak naiwny i mi na to pozwolisz - po raz pierwszy do dłuższego czasu spojrzała na niego. Jej roześmiane zielone tęczówki przyglądały mu się uważnie. Mimowolnie przed oczami pojawił mu się ponownie obraz Sandry, który starał się od siebie odgonić.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ze ze mną nie będzie to takie łatwe? - uśmiechnął się pewnie.
- Kto powiedział, że zamierzam próbować? - uniosła brwi całą swoją uwagę zajmując ryżem z kurczakiem.
- Mam to odebrać jako komplement, czy raczej odwrotnie?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami - W życiu nie jadłam lepszego kurczaka - wskazała na swój talerz a on nie mógł się powstrzymać aby się nie zaśmiać. Coraz bardziej przekonywał się o wyjątkowości tej niepozornej blondynki.
- Oryginalna bransoletka Swarovskiego, za całe 5 funtów, proszę bardzo - chłopak zaśmiał się zapinając na jej nadgarstku srebrny łańcuszek - Ten sprzedawca miał rację, to okazja życia, cud, że zszedł do aż tak niskiej ceny - oboje się zaśmiali. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że w tym łańcuszku nie ma ani grama prawdziwego srebra, a obok Swarovskiego nigdy nawet nie leżał, ale o to chodziło na tym targu. Sprzedawcy wciskali ci najróżniejsze podróbki, zapewniając o ich autentyczności i starając się na tym jakoś zarobić.
- Poczekaj tu chwilę - dziewczyna z uśmiechem odeszła kilka stoisk dalej by po chwili wrócić z bransoletką złożoną z drewnianych koralików i małego, metalowego gołębia. Ptak ten był dość charakterystycznym, przynajmniej dla niej, symbolem tego miejsca, co tez przekonało ją o trafności tego prezentu. Z rozbawieniem nasunęła ozdobę na nadgarstek chłopaka przyglądając się jego reakcji.
- Przebiłaś mojego Swarovskiego. Ile za to dałaś? - z uśmiechem oglądał otrzymany prezent.
- Dwa funty - dumnie wypięła pierś po chwili ponownie wybuchając śmiechem.
- Żyłka do interesu jest, widzę - również się zaśmiał. Spojrzał na zegarek a uśmiech zszedł z jego twarzy - Za godzinę muszę być na... - zawahał się chwilę - w pracy. Odwiozę cię do domu - zaproponował spoglądając na nią z przepraszającym uśmiechem.
- Jeśli ci się śpieszy, to mogę wrócić metrem, nie ma problemu - uśmiechnęła się lekko starając się ukryć rozczarowanie wynikające z faktu, że ich spotkanie dobiega końca. Naprawdę polubiła tego zbyt pewnego siebie, ale przezabawnego faceta i dobrze się czuła w jego towarzystwie.
- Nie wygłupiaj się, chodź - objął ją ramieniem prowadząc do samochodu. Tym razem się nie odsunęła co nie uszło uwadze chłopaka. Był z tego cholernie zadowolony.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał gdy opuszczali już Camden, siedząc w jego samochodzie. Liczył na to, że będzie mógł się z nią jeszcze zobaczyć.
- Zapewne wyjdę gdzieś z przyjaciółką na miasto, a co, masz jakąś ciekawsza propozycje? - uśmiechnęła się poprawiając włosy.
- To może wpadniecie do Black Jacka? ** Wybieram się tam z kumplami i miło by było spotkać tam również ciebie.
- Przemyślę to - zmieniła stację radiową kiwając głową w rytm muzyki. Obserwował kątem oka jak delikatnie porusza się w rytm radiowych hitów nie przestając się uśmiechać. Miała w sobie tak wiele radości i pozytywnej energii.
- Wielkie dzięki za podwózkę. No i miłe przedpołudnie - spojrzała na chłopaka, obdarzając go swoim najlepszym uśmiechem i otworzyła drzwi samochodu kierując się na zewnątrz.
- Poczekaj - zawołał starając się ją zatrzymać choćby o sekundę - To jak, widzimy się wieczorem? - ponownie uśmiechnął się w sposób który tak bardzo jej się podobał.
- Zobaczymy - zaśmiała się widząc speszoną minę chłopaka - Narazie - pocałowała go w policzek i zwinnym ruchem wydostała się z auta.
- To niespodzianka - uśmiechnął się odrywając wzrok od drogi aby przyjrzeć się swojej towarzyszce. Spoglądała na niego spod długich ciemnych rzęs uśmiechając się lekko, co powodowało, że na jej policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Nie mógł wyzbyć się myśli, że była piękna, a zarazem tak bardzo podobna do Sandry - jej uśmiech, kolor oczu, czy sposób w jaki odgarniała z twarzy niesforne kosmyki włosów, to wszystko przypominało mu o jego byłej dziewczynie. Zaparkował samochód z uśmiechem przyglądając się reakcji dziewczyny.
-Camden Town? - Spojrzała na niego zaskoczona - Muszę ci przyznać, oryginalnie.
- Nigdzie nie zjesz lepszego obiadu - wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi - A już na pewno nie w lepszym klimacie.
- Skąd wiedziałeś, że to jedna z moich ulubionych dzielnic? - uśmiechnęła się szeroko zakładając na nos ciemne okulary. To była prawda, Camden Town już przy pierwszej jej wizycie sprawiło, że zakochała się w tym miejscu bezgranicznie. Dzielnica ta, tak odmienna od tego Londynu z którym Polka miała styczność na co dzień, urzekła ją tą różnorodnością kulturową, cudownym klimatem i przede wszystkim, swoją oryginalnością.
- Intuicja - uniósł dumnie brwi. Tak naprawdę nie miał pojęcia jak zareaguje na jego pomysł, sprawiała wrażenie dziewczyny z wyższych sfer, która raczej oczekiwałaby obiadu w najlepszej londyńskiej restauracji, ale wyczuł, że gdzieś w głębi kryje się w niej normalna dziewczyna, która uwielbia spędzać wolne dni ubrana w dres i za dużą koszulkę, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem i która, tak jak on pragnie czasem odpocząć od tego ''wielkiego świata''. Nie mylił się. Ponownie przypomniał sobie o Sandrze i jej reakcji, gdy pokazał jej to miejsce. Nienawidziła Camden. Nie pasował jej ten klimat, krytycznie przyglądała się otaczającym ją ludziom. Reakcja Ali była tak odmienna, dziewczyna nie przestawała się uśmiechać rozglądając się wokół. Mógłby przysiąc, że gdyby zdjęła okulary osłaniające jej oczy, zobaczyłby w nich malutkie iskierki szczęścia i podniecenia. Sama zaprowadziła ich do swojej ulubionej budki z chińskim jedzeniem i zajęła miejsce na jednym z charakterystycznych siedzeń w kształcie skuterków. Chłopakowi przemknęło przez myśl, że Sandra nigdy nie zgodziłaby się na tym usiąść.
- Udam, że sposób w jaki mi się przyglądasz wcale nie jest dziwny - zaśmiała się jedząc swoją porcję.
- Przepraszam - speszył się, zdając sobie sprawę z tego, ze jego spojrzenie faktycznie mogło być zbyt natarczywe - Po prostu chyba jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która byłaby zauroczona tym miejscem równie mocno jak ja.
- Myślałeś, że jadam tylko w 5 gwiazdkowych restauracjach, gdzie wszyscy ubrani są w eleganckie kreacje od Diora, a za szklankę wody płacisz 5 funtów, prawda? - ponownie się zaśmiała sięgając po swoją pepsi - Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wiem jak to jest nie móc sobie pozwolić na choćby najmniejsze luksusy i potrafię się cieszyć z drobnych przyjemności.
- Jesteś niesamowita, mówił ci to ktoś? - uśmiechnął się nonszalanco z zadowoleniem patrząc jak jej policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Zdarzało się, ale to nie nigdy nie kończyło się dobrze - westchnęła spoglądając na tętniącą życiem ulicę.
- Dlaczego? - zaciekawił się tym co powiedziała i jej nagłą zmianą nastroju. Uśmiech zastąpił wyraz twarzy, który ciężko mu było zinterpretować.
- Najczęściej kończyło się złamanym sercem - mruknęła zanim zdążyła się ugryźć w język.
- Twoim? - Dopiero gdy wypowiedział to na głos dotarło do niego jak idiotyczne jest to pytanie. Odpowiedź dziewczyny zaskoczyła go.
- To zależy o którym etapie mojego życia mówimy - była w szoku, że rozpoczęła ten temat. Z reguły nie należała do wylewnych osób, a już na pewno nie przed kimś kogo ledwo znała. Mimo wszystko zdecydowała się kontynuować - Kiedyś to ja raniłam ludzi i łamałam im serca, a później to wszystko obróciło się przeciw mnie.
- A teraz? - Nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej postać coraz bardziej go intrygowała, pragnął ją poznawać, dowiedzieć się o niej tyle ile tylko mógł.
- A teraz chyba znowu przyszedł czas na mnie - kąciki jej ust delikatnie uniosły się. Wyglądała na zamyśloną.
- Zamierzasz złamać mi serce? - z zadowoleniem spostrzegł, że to pytanie na nowo przywołało na jej twarzy ten szczery uśmiech, który mógłby podziwiać godzinami.
- Jeśli będziesz tak naiwny i mi na to pozwolisz - po raz pierwszy do dłuższego czasu spojrzała na niego. Jej roześmiane zielone tęczówki przyglądały mu się uważnie. Mimowolnie przed oczami pojawił mu się ponownie obraz Sandry, który starał się od siebie odgonić.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ze ze mną nie będzie to takie łatwe? - uśmiechnął się pewnie.
- Kto powiedział, że zamierzam próbować? - uniosła brwi całą swoją uwagę zajmując ryżem z kurczakiem.
- Mam to odebrać jako komplement, czy raczej odwrotnie?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami - W życiu nie jadłam lepszego kurczaka - wskazała na swój talerz a on nie mógł się powstrzymać aby się nie zaśmiać. Coraz bardziej przekonywał się o wyjątkowości tej niepozornej blondynki.
- Oryginalna bransoletka Swarovskiego, za całe 5 funtów, proszę bardzo - chłopak zaśmiał się zapinając na jej nadgarstku srebrny łańcuszek - Ten sprzedawca miał rację, to okazja życia, cud, że zszedł do aż tak niskiej ceny - oboje się zaśmiali. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że w tym łańcuszku nie ma ani grama prawdziwego srebra, a obok Swarovskiego nigdy nawet nie leżał, ale o to chodziło na tym targu. Sprzedawcy wciskali ci najróżniejsze podróbki, zapewniając o ich autentyczności i starając się na tym jakoś zarobić.
- Poczekaj tu chwilę - dziewczyna z uśmiechem odeszła kilka stoisk dalej by po chwili wrócić z bransoletką złożoną z drewnianych koralików i małego, metalowego gołębia. Ptak ten był dość charakterystycznym, przynajmniej dla niej, symbolem tego miejsca, co tez przekonało ją o trafności tego prezentu. Z rozbawieniem nasunęła ozdobę na nadgarstek chłopaka przyglądając się jego reakcji.
- Przebiłaś mojego Swarovskiego. Ile za to dałaś? - z uśmiechem oglądał otrzymany prezent.
- Dwa funty - dumnie wypięła pierś po chwili ponownie wybuchając śmiechem.
- Żyłka do interesu jest, widzę - również się zaśmiał. Spojrzał na zegarek a uśmiech zszedł z jego twarzy - Za godzinę muszę być na... - zawahał się chwilę - w pracy. Odwiozę cię do domu - zaproponował spoglądając na nią z przepraszającym uśmiechem.
- Jeśli ci się śpieszy, to mogę wrócić metrem, nie ma problemu - uśmiechnęła się lekko starając się ukryć rozczarowanie wynikające z faktu, że ich spotkanie dobiega końca. Naprawdę polubiła tego zbyt pewnego siebie, ale przezabawnego faceta i dobrze się czuła w jego towarzystwie.
- Nie wygłupiaj się, chodź - objął ją ramieniem prowadząc do samochodu. Tym razem się nie odsunęła co nie uszło uwadze chłopaka. Był z tego cholernie zadowolony.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał gdy opuszczali już Camden, siedząc w jego samochodzie. Liczył na to, że będzie mógł się z nią jeszcze zobaczyć.
- Zapewne wyjdę gdzieś z przyjaciółką na miasto, a co, masz jakąś ciekawsza propozycje? - uśmiechnęła się poprawiając włosy.
- To może wpadniecie do Black Jacka? ** Wybieram się tam z kumplami i miło by było spotkać tam również ciebie.
- Przemyślę to - zmieniła stację radiową kiwając głową w rytm muzyki. Obserwował kątem oka jak delikatnie porusza się w rytm radiowych hitów nie przestając się uśmiechać. Miała w sobie tak wiele radości i pozytywnej energii.
- Wielkie dzięki za podwózkę. No i miłe przedpołudnie - spojrzała na chłopaka, obdarzając go swoim najlepszym uśmiechem i otworzyła drzwi samochodu kierując się na zewnątrz.
- Poczekaj - zawołał starając się ją zatrzymać choćby o sekundę - To jak, widzimy się wieczorem? - ponownie uśmiechnął się w sposób który tak bardzo jej się podobał.
- Zobaczymy - zaśmiała się widząc speszoną minę chłopaka - Narazie - pocałowała go w policzek i zwinnym ruchem wydostała się z auta.
* Frank Ocean - Day Away
**Marna nazwa pubu którą wymyśliłam
***
Jakiś taki długi i słaby wyszedł, przepraszam. Następne będą zdecydowanie krótsze i mam nadzieje lepsze.
Te wszystkie mega pozytywne komentarze po prologu nałożyły na mnie ogromną presję i czuje, że was zawiodłam, ale nie mam siły już tego poprawiać. Mam nadzieję, że się do mnie nie zrazicie po tym rozdziale ;)
Do zobaczenia niedługo ;)