Czemu będąc dziećmi tak bardzo pragniemy dorosnąć? Czemu
marzymy o tym alby być pełnoletnim, wyobrażamy swój przyszły zawód, rodzinę.
Czemu nie możemy po prostu cieszyć się tą dziecięcą niewinnością, niczym nie zachwianym
spokojem i czystą radością życia? Będąc dziećmi nie znamy poważnych problemów
towarzyszących nam w dorosłym życiu , podatki , praca czy rozterki miłosne
kompletnie nas nie obchodzą. Ważne jest aby móc pobawić się nowymi zabawkami z
koleżanką z piaskownicy czy obejrzeć bajki w towarzystwie rodziców. Więc dlaczego doceniamy tą beztroskę dopiero gdy przyjdzie nam się zmierzyć z
prawdziwymi problemami?
Alicja nigdy nie sądziła, że jej życie mogłoby potoczyć się
w taki a nie inny sposób. Owszem wiele w życiu przeszła, śmierć matki, ciągła
nieobecność ojca czy kilkukrotne zawody miłosne, jednak przeprowadzka do
stolicy Anglii miała odmienić wszystko na lepsze. Chciała się odciąć od
przeszłości, rozpocząć nowe, lepsze życie. Miała u boku swojego najlepszego
przyjaciela który był równocześnie miłością jej życia. Człowiekiem z którym
planowała spędzić resztę swojego życia, właśnie tu, w Londynie. Pierścionek
zaręczynowy pobłyskiwał na jej palcu, czuła się szczęśliwa.
Życie nieraz uświadczyło ją w przekonaniu, że im wyżej
wzlecisz tym bardziej będzie bolał upadek. Bała się cieszyć, bo wiedziała, że w
każdej chwili może wydarzyć się coś co w sekundę zniszczy wszystko na co tak
długo pracowała. Nie myliła się, tak było i tym razem.
Z dnia na dzień jej życie z cudownej bajki przemieniło się w
tandetny melodramat rodem z brazylijskich seriali. Jednego dnia wraz z
przyjaciółkami przeglądała suknie ślubne w poszukiwaniu tej idealnej, by
następnego dnia budząc się zastać spakowane torby stojące w przedpokoju.
- Wyjeżdżasz gdzieś? – cudem przeszło jej przez gardło. Nie
musiała zadawać tego pytania, dobrze znała odpowiedź.
- Odchodzę Ali, przepraszam, tak będzie lepiej – szepnął schylając
się aby podnieść torby.
- Zamierzasz tak po prostu się spakować i wyjść? Bez słowa
wyjaśnienia? Po czterech latach związku?
Po kilkunastu latach przyjaźni? Od tak odchodzisz? – poczuła napływające do
oczu łzy – Masz inną prawda? – wydusiła z trudem. Nie potrafiła już powstrzymać
łez. Po jej policzkach polały się słone strumienie.
- Nie, nie mam innej – mruknął przecierając twarz dłońmi.
- Więc o co chodzi?! – Podniosła głos. Przestała panować nad
swoimi emocjami, miała ochote usiąść na podłodze i rozpłakać się, niczym małe
dziecko, mając nadzieje, ze to rozwiąże wszystkie problemy – Tomek do cholery
spójrz na mnie – szarpnęła go za ramie zmuszając aby podniósł wzrok. Spojrzała
mu w oczy, jednak niewiele potrafiła z nich wyczytać. Nie było w nich dawnej
radości, ciepła i co najważniejsze – uczucia. Patrzyły na nią zupełnie obce
oczy, pozbawione jakichkolwiek emocji.
- To mężczyzna – szepnął ledwie słyszalnie ponownie
spuszczając wzrok. Poczuła jakby całe
jej ciało zostało sparaliżowane. Nie potrafiła wykonać najmniejszego ruchu,
nabrać powietrza. Tępo patrzyła na twarz Tomka, mężczyzny którego kochała,
któremu bezgranicznie ufała. Przecież była z nim szcześliwsza niż kiedykolwiek
wcześniej. Wypowiedziane przez nigo słowa niczym echo wciąż brzmiały w jej
głowie.
- Powiedz, że się przesłyszałam – słowa ledwie przechodziły
jej przez gardło. Dławiła się napływającymi z oczu łzami.
- Nie przesłyszałaś się Ali, jestem gejem.
- Jak długo? – wydusiła z siebie. Czuła jak traci panowanie
nad swoim ciałem, powoli osunęła się po ścianie siadając bezwładnie na
podłodze.
- Rok – w dalszym ciągu nie potrafił na nią spojrzeć.
Widział jak wielki ból jej sprawia swoimi słowami. Nie chciał tego. Jakby nie
było zależało mu na niej, na jej szczęściu. Kątem oka zauważył jak podnosi
swoje zapłakane spojrzenie. Ból rozrywał go od środka. Zawsze była tą silną,
zrównoważoną emocjonalnie, nie okazywała słabości, a teraz…teraz była w
kompletnej rozsypce. I to przez niego.
- Okłamywałeś mnie przez cały rok? Zachowywałeś się jakby nigdy nic w
międzyczasie zdradzając mnie z jakimś facetem? Co ty sobie kurwa myślałeś? –
Głos jej się łamał, kolejne słone krople spływały po policzkach.
- Nie chciałem żeby tak wyszło, uwierz mi. Nie byłem pewien
tego uczucia, myślałem, że to minie, ale nie minęło… Musiałem ci powiedzieć,
nie potrafię cię dłużej okłamywać.
- Łaskawy ty – rzuciła chowając twarz w dłoniach.
Podciągnęła nogi pod brodę starając się odgrodzić od całej tej chorej sytuacji –
Kto to jest?
- John – mruknął ledwie słyszalnie.
- Wynoś się stąd – zdołała z siebie wydusić – Brzydzę się
tobą, wynoś się.
- Ala – klęknął przy niej kładąc jej rękę na ramieniu. Od
razu ją zrzuciła.
- Nie dotykaj mnie! Nienawidzę cie! – czuła narastającą w
niej agresje – Zmarnowałam z tobą cztery lata, po co było to gadanie, że nie
jesteś taki jak inni, że nie potrafił byś skrzywdzić osoby którą kochasz?! Jesteś
takim samym hujem jak inni – krzyczała mu w twarz – Udajesz że mnie kochasz
żeby potem zdradzać mnie z moim PRZYJACIELEM?! – zaakcentowała ostatnie słowo
czując jak ponownie opada z sił.
- Kochałem Cię, naprawdę cholernie cie kochałem.
- Wynoś się – na nowo ukryła twarz w dłoniach. Słyszała jak
podnosi torby, słyszała dźwięk kluczy rzucanych na szafkę, słyszała dźwięk
zamykających się drzwi. Nie potrafiła się ruszyć, podnieść wzroku. Siedziała
tak skulona, tracąc rachubę czasu. W końcu po kilkunastu minutach, godzinie, a
może nawet kilku podtrzymując się ściany podniosła się rozglądając się po
mieszkaniu. Wszystko tak bardzo przypominało jej o nim. Kanapa która razem wybierali, kwiaty które dał
jej zaledwie dwa dni temu, ich wspólne zdjęcia. To wszystko przypominało jej o
okresie kiedy jej życie zdawało się być idealne. Kilka wypowiedzianych przez
Tomka zdań sprawiło, że z jej idealnego świata nie pozostało nic, poza wspomnieniami. Nieco niezdarnie, ale ściągnęła z palca
pierścionek który miał gwarantować jej długie i szczęśliwe życie u boku, jak
jej się jeszcze do niedawna zdawało, miłości swojego życia i rzuciła nim w
kąt. Ponownie poczuła jak traci
panowanie nad ciałem, upadła na ziemie niczym szmaciana lalka, długo jeszcze
nie mogąc powstrzymać napływających łez. Oddałaby wszystko aby w tej chwili móc
przestać czuć cokolwiek.
-----
Zaczynamy...
-----
Zaczynamy...
WOW. Jedno wielkie wow. Dodałam Cię do listów blogów, które będę czytać, bo zobaczyłam Jacka i Samira, za którym tak bardzo tęsknię. I nie żałuję. Jest wow na początek, więc jest dobrze! Czekam na następne rozdziały! I Piękny Jack na gifie! Buziaki!
OdpowiedzUsuńnigdynieopuszczaj.blogspot.com \ yourkindoflove.blogspot.com
Jak nie będzie dużo Wojtka to dam radę czytać obiecuję!
OdpowiedzUsuńProlog od razu powala na kolana i mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że postawiłaś sobie wysoko poprzeczkę?:D
Napisz mi jak dodasz nowość wtedy będę mogła lepiej ocenić :)
Świetne rozpoczęcie! Pięknie wszystko opisujesz. Słowa idealnie oddają emocje bohaterów. Na pewno będę czytać.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, pozdrawiam :*
Jakie zajebisty *.* czekam na kolejny :D mam nadzieje że bd dużo Wojtka :D
OdpowiedzUsuńCzekałam na to opowiadanie głównie dzięki postaciowej mieszance, jaką nam fundujesz. Samir, Jack, Wojtek. I może Cię zaskoczę, ale prawdopodobnie rola Samira będzie dla mnie najważniejsza, bo mimo że jest zdrajcą, ja mam do niego lekką słabość.
OdpowiedzUsuńAlicja zdecydowanie została postawiona w tragicznej sytuacji, ale wierzę, że skoro doświadczała już ciężkich chwil, to poradzi sobie z nią nie najgorzej. Czasem żeby było cudownie, świat musi się zawalić i wydaje mi się, że w jej przypadku właśnie tak się dzieje.
Pozdrawiam i czekam na następny. :)