Niestety, troche przerósł mnie ten projekt, wena jak i pomysł na fabułę uleciały, a nie chcę pisać tego na siłę, byle było. Planuje ponownie zabrać się za tą historię, jeszcze nie wiem kiedy, czas pokaże.
Tymczasem zapraszam na moje inne blogi, z których pisaniem radzę sobie nieco lepiej.
Dear Rafael , z którym powoli zmierzam do końca,
I'm done being afraid, z którym wkrótce będę startować,
Love through her, które dopiero zaczynam tworzyć.
Do zobaczenia na tych blogach, a może kiedyś i ponownie tutaj.
środa, 30 października 2013
wtorek, 4 czerwca 2013
[2] - Friends with benefits.
- No, no, ładnie tu - brunetka z zadowoleniem pokiwała głową rozglądając się po klubie - To co, kolejka na rozruszanie? - Nie czekając na odpowiedź ruszyła do baru. Ala podążyła za nią uważnie rozglądając się po pomieszczeniu, nigdzie jednak nie widziała Wojtka. Usiadła obok przyjaciółki przy barze a po chwili stał już przed nimi kolorowe drinki.
- Już mi się podoba! Sto razy więcej dobrych dup niż w innych lokalach! - usłyszała podekscytowany głos przyjaciółki na co lekko się zaśmiała.
- Mam nieodparte wrażenie, że skądś cię znam - blondynka poczuła jak ktoś obejmuje ją ramieniem, szepcząc do ucha. Obróciła się witając chłopaka uśmiechem.
- Ty też wydajesz się być całkiem znajomy - przechyliła głowę przyglądając mu się uważnie.
- Już mi się podoba! Sto razy więcej dobrych dup niż w innych lokalach! - usłyszała podekscytowany głos przyjaciółki na co lekko się zaśmiała.
- Mam nieodparte wrażenie, że skądś cię znam - blondynka poczuła jak ktoś obejmuje ją ramieniem, szepcząc do ucha. Obróciła się witając chłopaka uśmiechem.
- Ty też wydajesz się być całkiem znajomy - przechyliła głowę przyglądając mu się uważnie.
- Cieszę się, że jednak wpadłaś - uśmiechnął się opierając się o bar.
- Wiesz, nie miałam nic ciekawszego do roboty - wzruszyła ramionami.
- I bardzo chciałaś się znowu ze mną spotkać, zgadłem?
- Rozgryzłeś mnie - zaśmiała się poprawiając włosy - A to jest Monika - wskazała na dziewczynę - Moja przyjaciółka.
- Wojtek, miło mi - z szarmanckim uśmiechem ucałował dłoń brunetki - Szkoda, żeby dwie tak piękne dziewczyny siedziały same, więc może dołączycie do mnie i moich, niestety nie tak atrakcyjnych i zabawnych jak ja kolegów?
- Interesująca propozycja - Alicja spojrzała na przyjaciółkę, która w odpowiedzi ochoczo pokiwała głową.
- W takim razie zapraszam - szeroko się uśmiechnął i zaprowadził dziewczyny do loży w której siedziało już kilka osób.
- Gdybyś mi powiedziała, że to impreza z połową Arsenalu to bardziej bym się odpicowała - brunetka zaśmiała się szepcząc przyjaciółce do ucha.
- Połową czego? - Spytała zdezorientowana.
- Na chwila zniknąłeś i wróciłeś z dwoma laskami? Szacuneczek - Jeden z chłopaków, również posługujący się językiem polskim patrzył na Wojtka z podziwem.
- Tak więc panowie. I panie - dodał po chwili spoglądając na partnerki kolegów - To jest Alicja, a to Monika - przedstawił dziewczyny już po angielsku - Drogie panie, oto moi nieatrakcyjni koledzy i ich urocze dziewczyny - zaśmiał się wskazując Polkom wolne miejsca.
- A więc z Polski - chłopak z nieco ciemnymi, dłuższymi włosami uśmiechnął się niepewnie - Mogłem się domyślić, biorąc pod uwagę urodę. Łukasz jestem.
Z upływem czasu i kolejnych porcji alkoholu zabawa się rozkręciła, a dziewczyny poznały również resztę ekipy. Monika właśnie tańczyła z Łukaszem, a Alicja z rozbawieniem wysłuchiwała historyjek opowiadanych przez chłopaka o imieniu Theo. Co chwilę jej wzrok spotykał się ze spojrzeniem Wojtka, który cały wieczór uważnie się jej przyglądał. Obserwował jak kiwa głową w rytm muzyki, jak śmieje sie z durnych anegdotek Theo, nie musiał ich słuchać, żeby wiedzieć, że Anglik opowiada jej o zdolnościach wokalnych wujka z Hiszpanii i sztuczek, których nauczył ostatnio psa. Mały Walcott kompletnie nie znał się na podrywaniu dziewczyn, a mimo to Alicja świetnie sie przy nim bawiła. Chłopak poczuł lekkie ukłucie w klatce, że to nie on wywołuje uśmiech na twarzy Polki, a jego młodszy kolega.
- Wielkie wejście jak zawsze - chłopak siedzący obok The, którego imienia Alicja nie zapamiętała zwrócił uwagę wszystkich na bruneta, który właśnie pojawił się w loży - Lepiej późno niż wcale.
- Korki - mruknął tamten zajmując wolne miejsce. Rozejrzał się po loży z uśmiechem zatrzymując wzrok na Polce - Widzę, że mały Walcott w końcu wkroczył do gry, nieźle, nieźle.
- za to ty idiotą zostaniesz już na zawsze, co? - odpowiedział lekko zirytowany.
- Tylko, że ten "idiota" wyrwał więcej lasek w ciągu jednej nocy niż ty przez całe życie, skarbie.
- Ej, ej, ej, panowie spokojnie - Wojtek podniósł się z miejsca, gestem uciszając znajomych - Nie musisz tego słuchać - zwrócił się do Ali - Chodź - wyciągnął rękę, którą ochoczo chwyciła.
- No mistrzu, już ci Wojciech laskę wyrwał - usłyszeli rozbawiony głos spóźnialskiego na co oboje zareagowali westchnięciem i przeszli do baru.
- Jak widzisz, nie wszyscy są tak fajni jak ja - Polak zaśmiał się ze zrezygnowaniem spoglądając na lożę, którą przed momentem opuścili.
- Takie walki kogutów są całkiem zabawne - również się zaśmiała.
- Nie jeśli słuchasz ich na co dzień, uwierz. Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się przemierzając wzrokiem jej ciało okryte obcisłą sukienką. Z zadowoleniem stwierdził, że wygląda nieziemsko, zarówno w jeansach i trampkach jak i szpilkach i zmysłowej kreacji.
- Ty też nie najgorzej - uniosła kąciki ust poprawiając kołnierzyk jego koszuli - Będziemy tak stać i sobie słodzić, czy w końcu zaprosisz mnie do tańca?
- Nie jestem pewien, czy jesteś gotowa na moje zabójcze taneczne ruchy - powiedział z pełną powagą.
- Pokaż co potrafisz, tygrysie - z rozbawieniem ruszyła w stronę parkietu.
Siedziała przy barze, bawiąc się trzymaną w ręku szklanką i patrząc jak płyn przelewa się z jednaj strony na drugą. Uniosła wzrok i dopiero teraz spostrzegła siedzącą obok niej parę. Pan spóźnialski flirtował z wyjątkowo mało urodziwą dziewczyną. Polka zaśmiała się pod nosem patrząc jak dziewczyna opuściła chłopaka, uprzednio szepcząc mu coś do ucha.
- Jeśli masz tak niskie wymagania to nie dziwię się, że masz takie powodzenie - tymi słowami blondynka zwróciła na siebie jego uwagę - Szanuj się trochę, jak masz zaliczać to chociaż wybieraj te ładne.
Zaśmiał się popijając drinka i kiwając głową.
- Gdyby była ładniejsza to pewnie szedłbym właśnie za nią do toalety, ale w takim wypadku, może ty masz mi coś do zaoferowania? - uniósł brwi obdarzając ją cwanym uśmiechem.
- Na szczęście jestem jeszcze wystarczająco trzeźwa, żeby odmówić, ale za tobą siedzi kilka wyjątkowo brzydkich dziewczyn, masz jeszcze szanse coś dzisiaj zaliczyć, ja nie przeszkadzam. Miło się rozmawiało - uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła i odeszła od baru. Odprowadził ją wzrokiem skupiając się na jej falujących biodrach po czym przeniósł wzrok na parkiet wyszukując kolejnej potencjalnej zdobyczy. Alicja natomiast zajęła miejsce między Wojtkiem i Theo z przyjemnością dołączając do rozmowy dotyczącej filmów. Szybko okazało się, że cała trójka ma dość podobny gust, przez co rozmowa trwała bez końca.
- tak w ogóle, widział ktoś Monikę? - spytała blondynka, gdy uświadomiła sobie, że od kilku godzin nie widziała przyjaciółki.
- Wyszła gdzieś z jakimś kolesiem - mruknął Łukasz dopijając piwo.
- Cała ona - zaśmiała się Polka - Poszła się zabawić zostawiając mnie na pastwę losu.
- Jesteś z nami więc nic strasznego ci nie grozi - Theo uśmiechnął się szeroko.
- Tego nie byłabym taka pewna - również się uśmiechnęłam spoglądając znacząco na Wojtka. Któryś z chłopaków opuścił lożę ciągnąc za sobą Theo.
- Wierz mi, że spośród zebranych tutaj, mnie powinnaś bać się najmniej - mruknął Wojtek odgarniając kosmyk włosów za ucho dziewczyny.
- Doprawdy ? - uniosła brwi spoglądając mu w oczy.
- Mam tylko i wyłącznie pokojowe zamiary - uniósł kąciki ust.
- I pokojowymi zamiarami nazywasz to, że na dobry początek znajomości mnie zaatakowałeś, potem wykorzystałeś seksualnie, żeby następnie mnie śledzić i nachodzić w miejscach publicznych?
- To wszystko było częścią planu - zaśmiał się - I jak widać zadziałało, bo mimo to wszystko, przyszłaś tu dzisiaj - zauważył uśmiechając się dumnie.
- Widać coś jest ze mną nie tak - wzruszyła ramionami.
- A mi to ani trochę nie przeszkadza - wstał wyciągając w jej kierunku rękę - Chodź, odprowadzę cię do domu.
Obudziła się czując delikatne ruchy czyjejś dłoni na swoim brzuchu. Uchyliła powieki dobrze zdając sobie sprawę z tego, kogo zastanie obok siebie.
- Znowu ty - mruknęła uśmiechając się lekko.
- Znam milsze słowa na rozpoczęcie dnia - zaśmiał się i pocałował dziewczyne w skroń. Obróciła się na bok umiejscawiając się twarzą w twarz ze swoim towarzyszem. Pogładziła go po policzku na którym pojawił się lekki zarost.
- Wychodze z założenia, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. A ty tradycyjnie mnie spijasz i wykorzystujesz - roześmiała się - Tylko, że skarbie, to co robie po pijaku, rano dla mnie nie ma jakiegokolwiek znaczenia, więc nie rób sobie za dużych nadziei - z zaskoczeniem uświadomiła sobie, z jaką łatwością powróciła do starego stylu życia, gdy nie liczyły się uczucia, a dobra zabawa. Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Czyli to był tylko kolejny, nic nie znaczący seks?
- Dokładnie - z uśmiechem odgarnęła z twarzy włosy - Teraz to ja łamie serca, pamiętasz?
- A co się stanie jeśli znowu wylądujemy razem w łóżku? - oparł się na łokciu przyglądając się dziewczynie.
- Nic, London Eye będzie dalej się kręcić, Tamiza płynąć, a my będziemy żyć dalej.
- Czyli nic się nie stanie jeśli zrobię to - odgarnął jej włosy aby bez problemu móc całować jej szyję i obojczyk - Albo to - mruknął schodząc z pocałunkami na podbrzusie. Dziewczyna wtopiła rękę w jego gęste włosy uśmiechając się pod nosem.
- Wojtuś, nie mam zamiaru być twoją koleżanką od łóżka i na pewno nie będzie tak, że będziesz mnie miał kiedy tylko zechcesz - pociągnęła go delikatnie za włosy zmuszając do zajęcia poprzedniej pozycji. - Swój limit na najbliższy czas wykorzystałes - musnęła ustami jego policzek.
- mhmm - mruknął z lekkim rozczarowaniem - To może chociaż dasz się zaprosić na śniadanie i kawę na mieście?
- Tylko daj mi się ogarnąć - z uśmiechem zeskoczyła z łóżka - Łazienka dla gości jest na końcu korytarza.
Gdy pół godziny później zeszła na dół, Wojtek siedział wygodnie na kanapie w salonie oglądając mecz.
- Czuj się jak u siebie - mruknęła pod nosem - To jak idziemy? - zwróciła na siebie jego uwagę opierając się o zagłówek kanapy.W sekundę wyłączył telewizor stając przed nią z tym charakterystycznym uśmiechem.
- Zapraszam - wskazał ręką drzwi wejściowe. Wybrali się na mały spacer docierając do brzegów Tamizy. Po drodze w jednej z kawiarni kupili rogaliki i kawę na wynos. Alicja cieszyła się z takiego rozwiązania. Nie jeden chłopak na miejscu Wojtka zabrałby ją do drogiej restauracji na wykwintne śniadanie, ale nie on. To właśnie w nim lubiła. On natomiast nie mógł się napatrzeć jak pięknie wyglądała dziewczyna. Bardzo naturalnie, co zdecydowanie działało na jej korzyść. Włosy miała związany w niechlujny kok, z którego wystawało kilka kosmków i na dodatek w ten uroczy sposób marszczyła nos za każdym razem gdy promienie słońca padały na jej twarz.
- W szkole to ty nie byłeś bystrzakiem co? - zaśmiała się kontynuując temat o którym on już niemal zapomniał, zapatrzony na jej uśmiech.
- Nie, przez cały czas słyszałem tylko Szczęsny, z ciebie to już nic nie będzie - uśmiechnął się pod nosem upijając łyk kawy.
- Szczeco? - roześmiała się powodując zaskoczenie u chłopaka. Cały czas było mu dziwnie z faktem, że dziewczyna nie ma pojęcia kim on jest i jak się nazywa. Rzadko mu się do zdarzało, zazwyczaj otaczały go jedynie napalone fanki, pragnące przespać się ze znanym sportowcem. Kolejny plus dla tej uroczej blondynki.
- Szczęsny - powtórzył spokojnie.
- Rany boskie, jak Anglicy sobie radzą z takim nazwiskiem?
- Łatwo nie mają, przez co co rusz słysze je w innych wersjach - roześmiał się - Często zastanawiam się, czy to w ogóle chodzi o mnie.
- Ale serio Szczęsny? - nie wiedziała co tak śmieszyło ją w tym nazwisku, ale nie mogła dać sobie z tym spokoju. Przesadnie dobry humor jej nie opuszczał.
- Nie, na wikipedii znalazłem i mi się spodobało - wywrócił oczami - Mam ci dowód pokazać?
- Dawaj - przystanęła wyciągając dłoń w jego kierunku. Z rozbawieniem pokręcił głową. Wyciągnął portfel a z niego wspomniany dokument. Razem z nim wypadło coś jeszcze i zanim chłopak zdążył to dostrzec Alicja już podnosiła z ziemi małe zdjęcie.
- A to kto? - spytała przyglądając się brunetce uśmiechającej się do niej z fotografii.
- Była - mruknął i utkwił wzrok w bliżej nie określonym punkcie na chodniku.
- I dalej masz jej zdjęcie w portfelu?
- Już nie mam - zabrał zdjecie od dziewczyny i wrzucił je do rzeki siadając na murku oddzielającym chodnik od wody. Polka niepewnie zajęła miejsce obok niego.
- Zostawiła mnie trzy miesiące temu - ledwie dosłyszała jego słowa. Nerwowo zgniatał kubek po kawie - Zostawiła mnie dla innego, starszego, bogatszego, kurwa on mógłby być jej ojcem! - rzucił zdenerwowany - A wiesz co jest najgorsze? - spojrzał w oczy blondynki która delikatnie pokręciła głową - Sandra była pierwszą dziewczyną którą naprawdę pokochałem, z którą mógłbym tworzyć plany na przyszłość i za którą oddałbym życie. Oddałem jej swoje serce, żeby sie dowiedzieć, że ma to w dupie. Dla niej byłoby lepiej gdybym oddał jej kartę kredytową - zaśmiał się gorzko.
- Widać nie była ciebie warta, jeśli najważniejszą wartością w jej życiu jest kasa, to nie masz czego żałować, ze poszła w pizdu. Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Wiem, że to wyświechtany slogan, ale wiem co mówię. Ludzie których kochamy potrafią nas nieźle ranić, ale życie toczy się dalej, a ty musisz przeżyć je jak najlepiej wiec nie ma się co rozwodzić nad przeszłością. Na własnej skórze ostatnio się przekonałam, że jeśli ktoś nie jest wart naszego poświęcenia, trzeba o nim zapomnieć, nie ważne jak trudne by to dla nas było.
- Tobie udało się tak po prostu o wszystkim zapomnieć? - przyglądał się jej z uwagą.
- Zaskakująco szybko - uśmiechnęła się do siebie - Oczywiście na początku bolało jak cholera, ale jakoś przeżyłam. Uwierzyłbyś, że jeszcze dwa miesiące temu miałam narzeczonego? - zaśmiała się a on nie krył zaskoczenia.
- Gdzie on teraz jest?
- Pewnie gdzieś ze swoim narzeczonym - wzruszyła ramionami - Moim byłym najlepszym przyjacielem tak dokładniej.
Był w jeszcze większym szoku. W życiu nie pomyślałby, że dziewczyna może mieć za sobą coś takiego. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić jak trudne musiało to dla niej być. Nagle poczuł z nią niesamowitą bliskość, otworzyli się przed sobą nawzajem, pozwalając drugiej osobie wkroczyć do swojego świata. Alicja nigdy nie spodziewała się, że będzie w stanie podzielić się z kimś swoimi przeżyciami, mówiąc o tym z takim spokojem.
- Frajer - mruknął na co dziewczyna się roześmiała.
- Dlatego też, od uczuć odgradzam się grubą linią, teraz jest mój czas, żeby się wyszaleć.
- W takim razie witam w gronie młodych, atrakcyjnych i gotowych na wszystko singli - uśmiechnął się obejmując ją ramieniem.
- Cieszę się, że cię poznałam, wiesz Szczęsny? - przez chwilę analizował jej słowa. Nie spodziewał się od niej takiego wyznania - Wprowadziłeś do mojego świata sporo pozytywnej energii, a tego właśnie potrzebowałam.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - bawił się kosmykiem włosów dziewczyny wciąż ją obejmując - Jesteś takim małym promyczkiem słońca w moim życiu, pierwsza osoba przy której mogłem zapomnieć o Sandrze, czuć się wolnym od tych wspomnień. I mimo, że dopiero się poznaliśmy, ja czuję się jakbyśmy znali się od lat.Tacy starzy dobrzy znajomi, którzy czasem trochę się zapędzą - zaśmiał się całując ją w szyję.
- Mimo wszystko, nie zapędzaj się za bardzo - uśmiechnęła się odpychając chłopaka od siebie.
- Nie masz serca - skrzywił się.
- To już wiemy - roześmiała się zeskakując z murku - Lody? - Spojrzała na chłopaka z uśmiechem. Ten odpowiedział jej dość znaczącym uśmiechem na co dostał z pięści w brzuch - Jebany zboczuch - pokręciła głową z rozbawieniem.
Gdy pół godziny później zeszła na dół, Wojtek siedział wygodnie na kanapie w salonie oglądając mecz.
- Czuj się jak u siebie - mruknęła pod nosem - To jak idziemy? - zwróciła na siebie jego uwagę opierając się o zagłówek kanapy.W sekundę wyłączył telewizor stając przed nią z tym charakterystycznym uśmiechem.
- Zapraszam - wskazał ręką drzwi wejściowe. Wybrali się na mały spacer docierając do brzegów Tamizy. Po drodze w jednej z kawiarni kupili rogaliki i kawę na wynos. Alicja cieszyła się z takiego rozwiązania. Nie jeden chłopak na miejscu Wojtka zabrałby ją do drogiej restauracji na wykwintne śniadanie, ale nie on. To właśnie w nim lubiła. On natomiast nie mógł się napatrzeć jak pięknie wyglądała dziewczyna. Bardzo naturalnie, co zdecydowanie działało na jej korzyść. Włosy miała związany w niechlujny kok, z którego wystawało kilka kosmków i na dodatek w ten uroczy sposób marszczyła nos za każdym razem gdy promienie słońca padały na jej twarz.
- W szkole to ty nie byłeś bystrzakiem co? - zaśmiała się kontynuując temat o którym on już niemal zapomniał, zapatrzony na jej uśmiech.
- Nie, przez cały czas słyszałem tylko Szczęsny, z ciebie to już nic nie będzie - uśmiechnął się pod nosem upijając łyk kawy.
- Szczeco? - roześmiała się powodując zaskoczenie u chłopaka. Cały czas było mu dziwnie z faktem, że dziewczyna nie ma pojęcia kim on jest i jak się nazywa. Rzadko mu się do zdarzało, zazwyczaj otaczały go jedynie napalone fanki, pragnące przespać się ze znanym sportowcem. Kolejny plus dla tej uroczej blondynki.
- Szczęsny - powtórzył spokojnie.
- Rany boskie, jak Anglicy sobie radzą z takim nazwiskiem?
- Łatwo nie mają, przez co co rusz słysze je w innych wersjach - roześmiał się - Często zastanawiam się, czy to w ogóle chodzi o mnie.
- Ale serio Szczęsny? - nie wiedziała co tak śmieszyło ją w tym nazwisku, ale nie mogła dać sobie z tym spokoju. Przesadnie dobry humor jej nie opuszczał.
- Nie, na wikipedii znalazłem i mi się spodobało - wywrócił oczami - Mam ci dowód pokazać?
- Dawaj - przystanęła wyciągając dłoń w jego kierunku. Z rozbawieniem pokręcił głową. Wyciągnął portfel a z niego wspomniany dokument. Razem z nim wypadło coś jeszcze i zanim chłopak zdążył to dostrzec Alicja już podnosiła z ziemi małe zdjęcie.
- A to kto? - spytała przyglądając się brunetce uśmiechającej się do niej z fotografii.
- Była - mruknął i utkwił wzrok w bliżej nie określonym punkcie na chodniku.
- I dalej masz jej zdjęcie w portfelu?
- Już nie mam - zabrał zdjecie od dziewczyny i wrzucił je do rzeki siadając na murku oddzielającym chodnik od wody. Polka niepewnie zajęła miejsce obok niego.
- Zostawiła mnie trzy miesiące temu - ledwie dosłyszała jego słowa. Nerwowo zgniatał kubek po kawie - Zostawiła mnie dla innego, starszego, bogatszego, kurwa on mógłby być jej ojcem! - rzucił zdenerwowany - A wiesz co jest najgorsze? - spojrzał w oczy blondynki która delikatnie pokręciła głową - Sandra była pierwszą dziewczyną którą naprawdę pokochałem, z którą mógłbym tworzyć plany na przyszłość i za którą oddałbym życie. Oddałem jej swoje serce, żeby sie dowiedzieć, że ma to w dupie. Dla niej byłoby lepiej gdybym oddał jej kartę kredytową - zaśmiał się gorzko.
- Widać nie była ciebie warta, jeśli najważniejszą wartością w jej życiu jest kasa, to nie masz czego żałować, ze poszła w pizdu. Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Wiem, że to wyświechtany slogan, ale wiem co mówię. Ludzie których kochamy potrafią nas nieźle ranić, ale życie toczy się dalej, a ty musisz przeżyć je jak najlepiej wiec nie ma się co rozwodzić nad przeszłością. Na własnej skórze ostatnio się przekonałam, że jeśli ktoś nie jest wart naszego poświęcenia, trzeba o nim zapomnieć, nie ważne jak trudne by to dla nas było.
- Tobie udało się tak po prostu o wszystkim zapomnieć? - przyglądał się jej z uwagą.
- Zaskakująco szybko - uśmiechnęła się do siebie - Oczywiście na początku bolało jak cholera, ale jakoś przeżyłam. Uwierzyłbyś, że jeszcze dwa miesiące temu miałam narzeczonego? - zaśmiała się a on nie krył zaskoczenia.
- Gdzie on teraz jest?
- Pewnie gdzieś ze swoim narzeczonym - wzruszyła ramionami - Moim byłym najlepszym przyjacielem tak dokładniej.
Był w jeszcze większym szoku. W życiu nie pomyślałby, że dziewczyna może mieć za sobą coś takiego. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić jak trudne musiało to dla niej być. Nagle poczuł z nią niesamowitą bliskość, otworzyli się przed sobą nawzajem, pozwalając drugiej osobie wkroczyć do swojego świata. Alicja nigdy nie spodziewała się, że będzie w stanie podzielić się z kimś swoimi przeżyciami, mówiąc o tym z takim spokojem.
- Frajer - mruknął na co dziewczyna się roześmiała.
- Dlatego też, od uczuć odgradzam się grubą linią, teraz jest mój czas, żeby się wyszaleć.
- W takim razie witam w gronie młodych, atrakcyjnych i gotowych na wszystko singli - uśmiechnął się obejmując ją ramieniem.
- Cieszę się, że cię poznałam, wiesz Szczęsny? - przez chwilę analizował jej słowa. Nie spodziewał się od niej takiego wyznania - Wprowadziłeś do mojego świata sporo pozytywnej energii, a tego właśnie potrzebowałam.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - bawił się kosmykiem włosów dziewczyny wciąż ją obejmując - Jesteś takim małym promyczkiem słońca w moim życiu, pierwsza osoba przy której mogłem zapomnieć o Sandrze, czuć się wolnym od tych wspomnień. I mimo, że dopiero się poznaliśmy, ja czuję się jakbyśmy znali się od lat.Tacy starzy dobrzy znajomi, którzy czasem trochę się zapędzą - zaśmiał się całując ją w szyję.
- Mimo wszystko, nie zapędzaj się za bardzo - uśmiechnęła się odpychając chłopaka od siebie.
- Nie masz serca - skrzywił się.
- To już wiemy - roześmiała się zeskakując z murku - Lody? - Spojrzała na chłopaka z uśmiechem. Ten odpowiedział jej dość znaczącym uśmiechem na co dostał z pięści w brzuch - Jebany zboczuch - pokręciła głową z rozbawieniem.
***
Jest jak jest, lepiej nie będzie.
Miałam jeszcze nie dodawać, ale dobry nastrój spowodowany meczem dopisuje, więc podzielę się tymi wypocinami już dziś.
Błędy poprawie jutro, chyba.... ;)
sobota, 18 maja 2013
[1] - Third time lucky.
See I don't wanna think about him
Or dream about him.
Even just one day is one too long
There ain't no sense in bringing it up,
Or bringing memory round.
'Cus ain't no getting back
The love is gone.
I won't be crying no more,
No water will fall
The storm has passed and gone.*
Chciała rozpocząć zupełnie nowe lepsze życie, porzuciła pracę, w której zmuszona by była do codziennych spotkań z Johnem, czego nie umiałaby znieść. Udziały w firmie ojca sprawiały, że co miesiąc na jej koncie pojawiała się pokaźna sumka, a ona jedynie co jakiś czas musiała pokazać się na spotkaniach zarządu. Mimo, że tego nie chciała, jej dotychczasowe znajomości również uległy gwałtownej zmianie. Większośc dotychczasowych znajomych z niewiadomych powodów zaczęła się od niej oddalać, czuła, że zostaje sama.
Jej odskocznią od rzeczywistości stało się projektowanie. Od dziecka kochała tworzyć na kartkach zarysy pięknych kreacji, w których wyobrażała sobie siebie jako dorosłą kobietę, jednak nigdy ta pasja nie przerodziła się w nic więcej. Robiła to dla siebie, sprawiało jej to radość.
Tego dnia miała zdecydowanie dość siedzenia w domu, potrzebowala świeżego powietrza. Odłożyła do połowy skończony szkic i wyszła z domu. Nogi automatycznie poprowadziły ją do parku. Znała tą okolice niemal na pamięć i była w niej zakochana. Londyn od zawsze był spełnieniem jej marzeń, najwspanialszym miejscem na Ziemi. Jego nieziemski klimat sprawiał, że z każdym dniem zakochiwała się w nim jeszcze bardziej. W trakcie spaceru przystanęła na jednej z alejek przymykając oczy i pozwalając wiatru bawić się jej włosami. Czuła się wolna. Najgorsze minęło, teraz musi być już tylko lepiej. Wzięła głęboki wdech pozwalając świeżemu powietrzu dostać się do jej płuc i uchyliła powieki. Jednak sekundę później poczuła silne uderzenie w klatkę piersiową, straciła równowagę, a po chwili leżała już na ziemi.
- Kurwa - rzuciła w ojczystym języku łapiąc się za obolałe biodro.
- Polaka to wszędzie rozpoznasz - usłyszała nad sobą rozbawiony męski głos. Uniosła gniewnie wzrok.
- Przepraszam byłoby bardziej na miejscu ,nie sądzisz?
- Masz rację, przepraszam - szybko się zreflektował. Uśmiechnął się serdecznie i podał dziewczynie dłoń - Biegłem, zamyśliłem się i nie zauważyłem, że tu stoisz, na prawdę mi przykro.
Wywróciła oczami, chwyciła dłoń chłopaka i przy jego pomocy wstała.
- Dlatego lepiej jest jak nie myślicie - otrzepała piasek ze spodni i podniosła wzrok na chłopaka. Wyglądał bardzo przeciętnie. Ubrany w czarny dres z logiem adidasa na piersi. Krótkie, ciemne włosy były w lekkim nieładzie, niebieskie oczy przyglądały jej się uważnie, a usta nieustannie układały się w szerokim uśmiechu. Zdecydowanie nie był w jej typie.
- Może mógłbym ci jakoś wynagrodzić wyrządzone krzywdy? Kawa? - uniósł prawą brew nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Podziękuję. Wybacz, ale nie mam czasu, muszę lecieć - wyminęła chłopaka i ruszyła przed siebie.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - usłyszała za plecami.
- A kto to wie - nie odwracając się do chłopaka wzruszyła ramionami i lekko się zaśmiała.
Po raz setny przeskakiwała po kanałach niecierpliwie wyczekując dzwonka do drzwi. Lada moment miała się tu zjawić Monika, jej najlepsza przyjaciółka, z która nie widziała się zdecydowanie za długo. Monika opuściła Polskę na pare lat przed Alą i przez ten czas zdążyła zwiedzić pół Europy, zatrzymując się na dłużej w Hiszpanii, Holandii, Włoszech czy Portugalii. Gdy tylko Alicja dowiedziała się, że jej następnym przystankiem ma być Anglia, zaproponowała jej zamieszkanie razem. Dom blondynki był zdecydowanie za duży dla jednej osoby, wszechobecna pustka i samotność często dołowały dziewczynę.
Gdy usłyszała upragniony dźwięk zerwała się z kanapy i podbiegła do drzwi. Gdy je otworzyła zobaczyła wysoką, szczupłą brunetke o lekko falujących włosach. Okulary przeciwsłoneczne zasłaniały jej pół twarzy, jednak w oczy rzucał się perlisto biały uśmiech.
- Jezu dziewczyno jak ja się za tobą stęskniłam - krzyknęła rzucając się blondynce na szyję. Dziewczyny wspólnie wniosły walizki Moniki do domu i rozsiadły się w salonie.
- Więc opowiadaj, jak to się bawiłaś przez ostatnie lata - Ala spojrzała na przyjaciółkę z ciekawością. Ta w zamian streściła jej swoje podróże. Historie były oczywiście przeplatane wątkami najróżniejszym romansów, od Dana z Holandii, przez Davida i Antonio z Hiszpanii, po cała gromadę seksownych Francuzów. Alicja z rozbaiwniem słuchała tych opowieści, jej przyjaciółka od zawsze była dziewczyną, która uwielbiała flirtować z chłopakami, nie miała problemu z rozkochiwaniem ich w sobie, a zabawa nimi sprawiała jej przyjemność.
- A ty jak się czujesz? - spytała brunetka, z troską przyglądając się przyjaciółce.
- Teraz jest już dużo lepiej. Jakoś sobie z tym radzę, wiesz, zaczynam wszystko od nowa. Znowu - westchnęła - Zabawne, ile razy można popełniać ten sam błąd i niczego się nie nauczyć.
- Ej, ale przecież to nie twoja wina, że trafiasz na samych skurczybyków, żeby nie wyrazić się dobitniej. No i przyznajmy, po Tomku chyba nikt nie spodziewał się, że postąpi w ten sposób. Niestety sprawdziła się moja teoria, wszyscy faceci są tacy sami. Pozostaje korzystać z życia i bawić się nimi tak, jak oni bawią się nami.
- Zawsze podziwiałam cię, że całe życie trzymałaś się tej opcji - blondynka lekko się zaśmiała - Nie myślałaś nigdy, żeby się ustatkować?
- Po co? Sama widzisz, że z tego nic dobrego nie wychodzi - wzruszyła ramionami - A to co? - Podniosła kopertę leżącą na stole.
- Tata podesłał mi zaproszenie na jakiś durny bal charytatywny.
- Idziesz?
- Jakoś tego nie czuję, to nie dla mnie.
- Słucham? - spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem - To właśnie coś idealnie dla ciebie. Czy ty wiesz ilu seksownych facetów pojawia się na takich balach? Rozerwiesz się z jakimś miłym panem u boku, zapomnisz o wszystkim. Musisz iść! Chyba jeszcze pamiętasz jak się wyrywa facetów - brunetka szturchnęła przyjaciółkę łokciem - Kiedyś byłaś w tym niezła.
Ala zaśmiała się przypominając sobie czasy liceum, kiedy to, razem z Moniką były tak zwanymi, szkolnymi gwiazdami. Nigdy nie miały problemów z powodzeniem u facetów i wielokrotnie to wykorzystywały. Gdy tylko zapragnęły mogły mieć wybranego chłopaka i korzystały z tego, dopóki Alicja nie poznała Pawła. Miał być tylko kolejną przelotną znajomością, jednak w tym wypadku w grę weszły również uczucia. Od tego momentu Polka porzuciła swój rozrywkowy tryb życia. Teraz nadarzyła się okazja, żeby powrócić do starych nawyków. Nie miała zamiaru dłużej rozpaczać z powodu Tomka, a propozycja Moniki coraz bardziej do niej przemawiała. W końcu czemu nie miałaby się zabawić? Była młoda, coś od życia jej się należało.
- Tylko jeśli pójdziesz ze mną - uśmiechnęła się.
- Dwa razy nie musisz powtarzać! - entuzjastycznie klasnęła w dłonie - To kiedy ta impreza?
- Jutro, a no i gadżetem obowiązkowym mają być maski - blondynka zaśmiała się czytając zaproszenie.
- Bal maskowy, jeszcze lepiej - Monika wręcz podskakiwała ze szczęścia - Zamaskowani przystojniacy, czego chcieć więcej?
- Żeby piękny nie okazał się bestią - zaśmiała się. Obecność przyjaciółki zdecydowanie poprawiała jej samopoczucie.
- Dasz się zaprosić do tańca? - usłyszała tuż nad uchem zmysłowy szept. Odstawiła drinka i obróciła się przodem do chłopaka. Jego oczy zakrywała czarno-złota maska. Polka mogła jedynie zobaczyć czarujący uśmiech którym ją obdarował.
- Lepiej, żebyś potrafił tańczyć - odwzajemniła uśmiech, podała chłopakowi rękę i skierowali się na parkiet. Nieznajomy okazał się świetnym tancerzem. Zatopieni w zmysłowym tańcu zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości, o ludziach dookoła,liczyła się jedynie ta wręcz intymna relacja między nimi. Chłopak błądził dłońmi wzdłuż jej talii i bioder oddechem muskając szyję.
- Chodźmy się napić - szepnęła mu do ucha po kilku przetańczonych piosenkach. Podeszła do baru od razu zamawiając drinka. Nieznajomy podszedł do niej obejmując ją od tyłu i wtulając twarz w jej długie, lekko falowane włosy. Resztę wieczoru spędzili razem, a gdy tylko znaleźli się w jego mieszkaniu, chłopak przyciągnął ją do siebie zachłannie całując.
Obudziła się z lekkim bólem głowy, wtulona w nagi tors swojego towarzysza. Przetarła zaspane oczy i delikatnie, aby go nie obudzić odsunęła się. Teraz po raz pierwszy mogła przyjrzeć się jego twarzy w pełnym świetle. Nie był brzydki, lekko dziecięcy wyraz twarzy dodawał mu uroku, a idealnie wysportowane ciało było zdecydowanym plusem. Nie mogła pozbyć się myśli, że gdzieś już go widziała. Nie zajmując sobie tym dłużej głowy zebrała rozrzucone po podłodze ubrania naciągając jena siebie. Ostatni raz spojrzała na chłopaka po czym opuściła jego mieszkanie. Nie miała pojęcia w jakiej części Londynu aktualnie się znajduje, więc dziękowała Bogu za przejeżdżającą taksówkę. Gdy dotarła do domu wzięła długą odprężającą kąpiel po czym zeszła na dół w celu przygotowania kawy. W przedpokoju zastała Monikę, która właśnie wróciła do domu w stanie podobnym do tego w jakim jeszcze niedawno znajdowała się blondynka.
- Rozumiem, że noc udana? - zaśmiała się przyglądając się przyjaciółce.
- Upojna na pewno - uśmiechnęła się znacząco - Ale teraz potrzebuje kąpieli i czystych ciuchów - skierowała się w stronę schodów.
- Zrobić ci kawy?
- Jeszcze się pytasz - rzuciła po czym pobiegła na górę.
Kilka dni później Polka bez konkretnego celu spacerowała po ulicach Londynu. Monika zniknęła gdzieś z samego rana, a ona postanowiła ponownie nacieszyć oczy widokiem tego pięknego miasta. Silna potrzeba kofeiny zaprowadziła ją do jednej z przytulnych kawiarni. Usiadła przy stoliku przy oknie zamawiając mrożoną kawę.
- Dla mnie będzie to samo- usłyszała nad sobą dziwnie znajomy, męski głos. Uniosła wzrok, a obok kelnera zauważyła swojego zamaskowanego nieznajomego, z tym co zwykle, powalającym uśmiechem.
- Znowu się widzimy - zagadnął w ojczystym języku dziewczyny, zajmując miejsce naprzeciw niej - To chyba musi być przeznaczenie.
- To ty - szepnęła pod nosem uświadamiając sobie skąd go znała.
- Wygląda na to, że doczekałem się upragnionej kawy - zaśmiał się - Zabolało mnie, że tak wyszłaś bez słowa.
- I tak byłam w twoim mieszkaniu dłużej niż zamierzałam - wzruszyła ramionami. Kelnerka przyniosła zamówienie przyglądając się chłopakowi nieco zbyt natarczywie.
- Chyba wpadłeś jej w oko - Polka zaśmiała się patrząc za odchodzącą dziewczyną.
- Przywykłem - tym razem to on wzruszył ramionami uśmiechając się w ten charakterystyczny dla niego sposób. Jego pewność siebie emanowała na kilometr i wyjątkowo, ani trochę nie drażniła dziewczyny, wręcz przeciwnie, imponowała jej - Wiesz co jest zabawne?
Pokręciła głową przenosząc wzrok na jego jasne oczy i rozczochrane włosy.
- Że poznaliśmy się już dość...dogłębnie - uniósł znacząco brwi - A ja dalej nie znam twojego imienia.
- A niby po co miałbyś je znać? -przyglądała mu się popijając kawę.
- Dla zaspokojenia własnej ciekawości i żeby wiedzieć jak zapisać twój numer w telefonie.
- Nie za dużo byś chciał? - Roześmiała się.
- Wręcz przeciwnie, prosiłbym jeszcze o mały spacer.
- Widzę, że pojęcie jednorazowej znajomości jest koledze obce.
- A może po prostu zainteresowałaś mnie do tego stopnia, że chciałbym cię lepiej poznać? - uśmiechnie schodził z jego twarzy choćby na sekundę - Wojtek - wyciągnął rękę w kierunku Polki. Westchnęła wywracając oczami. Niech mu będzie.
- Alicja - uścisnęła dłoń chłopaka.
- Ładnie - uśmiechnął się jeszcze szerzej wciąż trzymając jej dłoń - A więc Alicjo, czy mogę liczyć na spacer w to cudowne przedpołudnie? - musnął ustami wierzch jej dłoni.
- I co ja bym z tego miała? - uniosła brwi wyciągając dłoń z uścisku chłopaka.
- Miło spędzony dzień w towarzystwie przystojnego i uroczego mężczyzny?
- Ooo, a jak kolega ma na imię?
Wojtek przymrużył oczy, a uśmiech zastąpił lekkim grymasem.
- Nie dość, że piękna to jeszcze z poczuciem humoru - pokiwał z zadowoleniem głową dopijając kawę - To jak, idziemy?
- Jeszcze się nie zgodziłam - zauważyła dziewczyna.
- Zrobiłaś to już dawno, tylko wstydzisz się przyznać - na jego twarzy ponownie pojawił się ten pewny siebie uśmiech. Niestety, miał rację. Jego postać tak bardzo ją intrygowała, że chciała poznać go lepiej. Wojtek rzucił na stół dwudziesto funtowy banknot, dając tym samym znać, że to on płaci, zostawiając również spory napiwek - Nie daj się prosić - wstał wyciągając rękę w stronę towarzyszki. Poddała się chwytając dłoń chłopaka. Otworzył jej drzwi uśmiechając się szarmancko. Gdy wyszli z kawiarni chciał objąć ją ramieniem jednak dziewczyna odsunęła się ze śmiechem.
- Nie rozpędzaj się tak - z rozbawieniem patrzyła na zawiedzioną minę Wojtka.
- Ostatnio nie byłaś taka nieśmiała - zauważył unosząc jedną brew. W odpowiedzi ponownie się zaśmiała utrzymując bezpieczną odległość.
- Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałem - uśmiechnął się stając przodem do towarzyszki.
- Nie pogardzę jakimś dobrym obiadem - odwzajemniła uśmiech odgarniając włosy z twarzy.
- Mam świetny pomysł, chodź - położył jej rękę na plecach kierując w stronę wyjścia z parku. Wsiedli do jego eleganckiego, czarnego porsche, a chłopak bez słowa ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
- Zdradzisz mi cel naszej podróży? - Wykorzystując fakt, że był skupiony na drodze, przyjrzała mu się uważnie, po raz kolejny przyznając w duchu, że jest przystojny, mimo, że z reguły nie gustowała w tego typu facetach. Chłopak był zadbany, dobrze ubrany i pachniał drogimi perfumami, a to podobało się chyba każdej kobiecie. No i ta jego powalająca pewność siebie i poczucie humoru. Alicja świetnie bawiła się w jego towarzystwie, dobrze im się rozmawiało, a jego dobry humor był zarażający. Pomimo tego wszystkiego, nie czuła do niego tego, co tamtego pamiętnego wieczora - pożądania i pragnienia jego ciała, bliskości. Stał się dla niej bardziej znajomym niż kochankiem.
- To niespodzianka - uśmiechnął się odrywając wzrok od drogi aby przyjrzeć się swojej towarzyszce. Spoglądała na niego spod długich ciemnych rzęs uśmiechając się lekko, co powodowało, że na jej policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Nie mógł wyzbyć się myśli, że była piękna, a zarazem tak bardzo podobna do Sandry - jej uśmiech, kolor oczu, czy sposób w jaki odgarniała z twarzy niesforne kosmyki włosów, to wszystko przypominało mu o jego byłej dziewczynie. Zaparkował samochód z uśmiechem przyglądając się reakcji dziewczyny.
-Camden Town? - Spojrzała na niego zaskoczona - Muszę ci przyznać, oryginalnie.
- Nigdzie nie zjesz lepszego obiadu - wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi - A już na pewno nie w lepszym klimacie.
- Skąd wiedziałeś, że to jedna z moich ulubionych dzielnic? - uśmiechnęła się szeroko zakładając na nos ciemne okulary. To była prawda, Camden Town już przy pierwszej jej wizycie sprawiło, że zakochała się w tym miejscu bezgranicznie. Dzielnica ta, tak odmienna od tego Londynu z którym Polka miała styczność na co dzień, urzekła ją tą różnorodnością kulturową, cudownym klimatem i przede wszystkim, swoją oryginalnością.
- Intuicja - uniósł dumnie brwi. Tak naprawdę nie miał pojęcia jak zareaguje na jego pomysł, sprawiała wrażenie dziewczyny z wyższych sfer, która raczej oczekiwałaby obiadu w najlepszej londyńskiej restauracji, ale wyczuł, że gdzieś w głębi kryje się w niej normalna dziewczyna, która uwielbia spędzać wolne dni ubrana w dres i za dużą koszulkę, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem i która, tak jak on pragnie czasem odpocząć od tego ''wielkiego świata''. Nie mylił się. Ponownie przypomniał sobie o Sandrze i jej reakcji, gdy pokazał jej to miejsce. Nienawidziła Camden. Nie pasował jej ten klimat, krytycznie przyglądała się otaczającym ją ludziom. Reakcja Ali była tak odmienna, dziewczyna nie przestawała się uśmiechać rozglądając się wokół. Mógłby przysiąc, że gdyby zdjęła okulary osłaniające jej oczy, zobaczyłby w nich malutkie iskierki szczęścia i podniecenia. Sama zaprowadziła ich do swojej ulubionej budki z chińskim jedzeniem i zajęła miejsce na jednym z charakterystycznych siedzeń w kształcie skuterków. Chłopakowi przemknęło przez myśl, że Sandra nigdy nie zgodziłaby się na tym usiąść.
- Udam, że sposób w jaki mi się przyglądasz wcale nie jest dziwny - zaśmiała się jedząc swoją porcję.
- Przepraszam - speszył się, zdając sobie sprawę z tego, ze jego spojrzenie faktycznie mogło być zbyt natarczywe - Po prostu chyba jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która byłaby zauroczona tym miejscem równie mocno jak ja.
- Myślałeś, że jadam tylko w 5 gwiazdkowych restauracjach, gdzie wszyscy ubrani są w eleganckie kreacje od Diora, a za szklankę wody płacisz 5 funtów, prawda? - ponownie się zaśmiała sięgając po swoją pepsi - Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wiem jak to jest nie móc sobie pozwolić na choćby najmniejsze luksusy i potrafię się cieszyć z drobnych przyjemności.
- Jesteś niesamowita, mówił ci to ktoś? - uśmiechnął się nonszalanco z zadowoleniem patrząc jak jej policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Zdarzało się, ale to nie nigdy nie kończyło się dobrze - westchnęła spoglądając na tętniącą życiem ulicę.
- Dlaczego? - zaciekawił się tym co powiedziała i jej nagłą zmianą nastroju. Uśmiech zastąpił wyraz twarzy, który ciężko mu było zinterpretować.
- Najczęściej kończyło się złamanym sercem - mruknęła zanim zdążyła się ugryźć w język.
- Twoim? - Dopiero gdy wypowiedział to na głos dotarło do niego jak idiotyczne jest to pytanie. Odpowiedź dziewczyny zaskoczyła go.
- To zależy o którym etapie mojego życia mówimy - była w szoku, że rozpoczęła ten temat. Z reguły nie należała do wylewnych osób, a już na pewno nie przed kimś kogo ledwo znała. Mimo wszystko zdecydowała się kontynuować - Kiedyś to ja raniłam ludzi i łamałam im serca, a później to wszystko obróciło się przeciw mnie.
- A teraz? - Nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej postać coraz bardziej go intrygowała, pragnął ją poznawać, dowiedzieć się o niej tyle ile tylko mógł.
- A teraz chyba znowu przyszedł czas na mnie - kąciki jej ust delikatnie uniosły się. Wyglądała na zamyśloną.
- Zamierzasz złamać mi serce? - z zadowoleniem spostrzegł, że to pytanie na nowo przywołało na jej twarzy ten szczery uśmiech, który mógłby podziwiać godzinami.
- Jeśli będziesz tak naiwny i mi na to pozwolisz - po raz pierwszy do dłuższego czasu spojrzała na niego. Jej roześmiane zielone tęczówki przyglądały mu się uważnie. Mimowolnie przed oczami pojawił mu się ponownie obraz Sandry, który starał się od siebie odgonić.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ze ze mną nie będzie to takie łatwe? - uśmiechnął się pewnie.
- Kto powiedział, że zamierzam próbować? - uniosła brwi całą swoją uwagę zajmując ryżem z kurczakiem.
- Mam to odebrać jako komplement, czy raczej odwrotnie?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami - W życiu nie jadłam lepszego kurczaka - wskazała na swój talerz a on nie mógł się powstrzymać aby się nie zaśmiać. Coraz bardziej przekonywał się o wyjątkowości tej niepozornej blondynki.
- Oryginalna bransoletka Swarovskiego, za całe 5 funtów, proszę bardzo - chłopak zaśmiał się zapinając na jej nadgarstku srebrny łańcuszek - Ten sprzedawca miał rację, to okazja życia, cud, że zszedł do aż tak niskiej ceny - oboje się zaśmiali. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że w tym łańcuszku nie ma ani grama prawdziwego srebra, a obok Swarovskiego nigdy nawet nie leżał, ale o to chodziło na tym targu. Sprzedawcy wciskali ci najróżniejsze podróbki, zapewniając o ich autentyczności i starając się na tym jakoś zarobić.
- Poczekaj tu chwilę - dziewczyna z uśmiechem odeszła kilka stoisk dalej by po chwili wrócić z bransoletką złożoną z drewnianych koralików i małego, metalowego gołębia. Ptak ten był dość charakterystycznym, przynajmniej dla niej, symbolem tego miejsca, co tez przekonało ją o trafności tego prezentu. Z rozbawieniem nasunęła ozdobę na nadgarstek chłopaka przyglądając się jego reakcji.
- Przebiłaś mojego Swarovskiego. Ile za to dałaś? - z uśmiechem oglądał otrzymany prezent.
- Dwa funty - dumnie wypięła pierś po chwili ponownie wybuchając śmiechem.
- Żyłka do interesu jest, widzę - również się zaśmiał. Spojrzał na zegarek a uśmiech zszedł z jego twarzy - Za godzinę muszę być na... - zawahał się chwilę - w pracy. Odwiozę cię do domu - zaproponował spoglądając na nią z przepraszającym uśmiechem.
- Jeśli ci się śpieszy, to mogę wrócić metrem, nie ma problemu - uśmiechnęła się lekko starając się ukryć rozczarowanie wynikające z faktu, że ich spotkanie dobiega końca. Naprawdę polubiła tego zbyt pewnego siebie, ale przezabawnego faceta i dobrze się czuła w jego towarzystwie.
- Nie wygłupiaj się, chodź - objął ją ramieniem prowadząc do samochodu. Tym razem się nie odsunęła co nie uszło uwadze chłopaka. Był z tego cholernie zadowolony.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał gdy opuszczali już Camden, siedząc w jego samochodzie. Liczył na to, że będzie mógł się z nią jeszcze zobaczyć.
- Zapewne wyjdę gdzieś z przyjaciółką na miasto, a co, masz jakąś ciekawsza propozycje? - uśmiechnęła się poprawiając włosy.
- To może wpadniecie do Black Jacka? ** Wybieram się tam z kumplami i miło by było spotkać tam również ciebie.
- Przemyślę to - zmieniła stację radiową kiwając głową w rytm muzyki. Obserwował kątem oka jak delikatnie porusza się w rytm radiowych hitów nie przestając się uśmiechać. Miała w sobie tak wiele radości i pozytywnej energii.
- Wielkie dzięki za podwózkę. No i miłe przedpołudnie - spojrzała na chłopaka, obdarzając go swoim najlepszym uśmiechem i otworzyła drzwi samochodu kierując się na zewnątrz.
- Poczekaj - zawołał starając się ją zatrzymać choćby o sekundę - To jak, widzimy się wieczorem? - ponownie uśmiechnął się w sposób który tak bardzo jej się podobał.
- Zobaczymy - zaśmiała się widząc speszoną minę chłopaka - Narazie - pocałowała go w policzek i zwinnym ruchem wydostała się z auta.
- To niespodzianka - uśmiechnął się odrywając wzrok od drogi aby przyjrzeć się swojej towarzyszce. Spoglądała na niego spod długich ciemnych rzęs uśmiechając się lekko, co powodowało, że na jej policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Nie mógł wyzbyć się myśli, że była piękna, a zarazem tak bardzo podobna do Sandry - jej uśmiech, kolor oczu, czy sposób w jaki odgarniała z twarzy niesforne kosmyki włosów, to wszystko przypominało mu o jego byłej dziewczynie. Zaparkował samochód z uśmiechem przyglądając się reakcji dziewczyny.
-Camden Town? - Spojrzała na niego zaskoczona - Muszę ci przyznać, oryginalnie.
- Nigdzie nie zjesz lepszego obiadu - wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi - A już na pewno nie w lepszym klimacie.
- Skąd wiedziałeś, że to jedna z moich ulubionych dzielnic? - uśmiechnęła się szeroko zakładając na nos ciemne okulary. To była prawda, Camden Town już przy pierwszej jej wizycie sprawiło, że zakochała się w tym miejscu bezgranicznie. Dzielnica ta, tak odmienna od tego Londynu z którym Polka miała styczność na co dzień, urzekła ją tą różnorodnością kulturową, cudownym klimatem i przede wszystkim, swoją oryginalnością.
- Intuicja - uniósł dumnie brwi. Tak naprawdę nie miał pojęcia jak zareaguje na jego pomysł, sprawiała wrażenie dziewczyny z wyższych sfer, która raczej oczekiwałaby obiadu w najlepszej londyńskiej restauracji, ale wyczuł, że gdzieś w głębi kryje się w niej normalna dziewczyna, która uwielbia spędzać wolne dni ubrana w dres i za dużą koszulkę, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem i która, tak jak on pragnie czasem odpocząć od tego ''wielkiego świata''. Nie mylił się. Ponownie przypomniał sobie o Sandrze i jej reakcji, gdy pokazał jej to miejsce. Nienawidziła Camden. Nie pasował jej ten klimat, krytycznie przyglądała się otaczającym ją ludziom. Reakcja Ali była tak odmienna, dziewczyna nie przestawała się uśmiechać rozglądając się wokół. Mógłby przysiąc, że gdyby zdjęła okulary osłaniające jej oczy, zobaczyłby w nich malutkie iskierki szczęścia i podniecenia. Sama zaprowadziła ich do swojej ulubionej budki z chińskim jedzeniem i zajęła miejsce na jednym z charakterystycznych siedzeń w kształcie skuterków. Chłopakowi przemknęło przez myśl, że Sandra nigdy nie zgodziłaby się na tym usiąść.
- Udam, że sposób w jaki mi się przyglądasz wcale nie jest dziwny - zaśmiała się jedząc swoją porcję.
- Przepraszam - speszył się, zdając sobie sprawę z tego, ze jego spojrzenie faktycznie mogło być zbyt natarczywe - Po prostu chyba jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która byłaby zauroczona tym miejscem równie mocno jak ja.
- Myślałeś, że jadam tylko w 5 gwiazdkowych restauracjach, gdzie wszyscy ubrani są w eleganckie kreacje od Diora, a za szklankę wody płacisz 5 funtów, prawda? - ponownie się zaśmiała sięgając po swoją pepsi - Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wiem jak to jest nie móc sobie pozwolić na choćby najmniejsze luksusy i potrafię się cieszyć z drobnych przyjemności.
- Jesteś niesamowita, mówił ci to ktoś? - uśmiechnął się nonszalanco z zadowoleniem patrząc jak jej policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Zdarzało się, ale to nie nigdy nie kończyło się dobrze - westchnęła spoglądając na tętniącą życiem ulicę.
- Dlaczego? - zaciekawił się tym co powiedziała i jej nagłą zmianą nastroju. Uśmiech zastąpił wyraz twarzy, który ciężko mu było zinterpretować.
- Najczęściej kończyło się złamanym sercem - mruknęła zanim zdążyła się ugryźć w język.
- Twoim? - Dopiero gdy wypowiedział to na głos dotarło do niego jak idiotyczne jest to pytanie. Odpowiedź dziewczyny zaskoczyła go.
- To zależy o którym etapie mojego życia mówimy - była w szoku, że rozpoczęła ten temat. Z reguły nie należała do wylewnych osób, a już na pewno nie przed kimś kogo ledwo znała. Mimo wszystko zdecydowała się kontynuować - Kiedyś to ja raniłam ludzi i łamałam im serca, a później to wszystko obróciło się przeciw mnie.
- A teraz? - Nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej postać coraz bardziej go intrygowała, pragnął ją poznawać, dowiedzieć się o niej tyle ile tylko mógł.
- A teraz chyba znowu przyszedł czas na mnie - kąciki jej ust delikatnie uniosły się. Wyglądała na zamyśloną.
- Zamierzasz złamać mi serce? - z zadowoleniem spostrzegł, że to pytanie na nowo przywołało na jej twarzy ten szczery uśmiech, który mógłby podziwiać godzinami.
- Jeśli będziesz tak naiwny i mi na to pozwolisz - po raz pierwszy do dłuższego czasu spojrzała na niego. Jej roześmiane zielone tęczówki przyglądały mu się uważnie. Mimowolnie przed oczami pojawił mu się ponownie obraz Sandry, który starał się od siebie odgonić.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ze ze mną nie będzie to takie łatwe? - uśmiechnął się pewnie.
- Kto powiedział, że zamierzam próbować? - uniosła brwi całą swoją uwagę zajmując ryżem z kurczakiem.
- Mam to odebrać jako komplement, czy raczej odwrotnie?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami - W życiu nie jadłam lepszego kurczaka - wskazała na swój talerz a on nie mógł się powstrzymać aby się nie zaśmiać. Coraz bardziej przekonywał się o wyjątkowości tej niepozornej blondynki.
- Oryginalna bransoletka Swarovskiego, za całe 5 funtów, proszę bardzo - chłopak zaśmiał się zapinając na jej nadgarstku srebrny łańcuszek - Ten sprzedawca miał rację, to okazja życia, cud, że zszedł do aż tak niskiej ceny - oboje się zaśmiali. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że w tym łańcuszku nie ma ani grama prawdziwego srebra, a obok Swarovskiego nigdy nawet nie leżał, ale o to chodziło na tym targu. Sprzedawcy wciskali ci najróżniejsze podróbki, zapewniając o ich autentyczności i starając się na tym jakoś zarobić.
- Poczekaj tu chwilę - dziewczyna z uśmiechem odeszła kilka stoisk dalej by po chwili wrócić z bransoletką złożoną z drewnianych koralików i małego, metalowego gołębia. Ptak ten był dość charakterystycznym, przynajmniej dla niej, symbolem tego miejsca, co tez przekonało ją o trafności tego prezentu. Z rozbawieniem nasunęła ozdobę na nadgarstek chłopaka przyglądając się jego reakcji.
- Przebiłaś mojego Swarovskiego. Ile za to dałaś? - z uśmiechem oglądał otrzymany prezent.
- Dwa funty - dumnie wypięła pierś po chwili ponownie wybuchając śmiechem.
- Żyłka do interesu jest, widzę - również się zaśmiał. Spojrzał na zegarek a uśmiech zszedł z jego twarzy - Za godzinę muszę być na... - zawahał się chwilę - w pracy. Odwiozę cię do domu - zaproponował spoglądając na nią z przepraszającym uśmiechem.
- Jeśli ci się śpieszy, to mogę wrócić metrem, nie ma problemu - uśmiechnęła się lekko starając się ukryć rozczarowanie wynikające z faktu, że ich spotkanie dobiega końca. Naprawdę polubiła tego zbyt pewnego siebie, ale przezabawnego faceta i dobrze się czuła w jego towarzystwie.
- Nie wygłupiaj się, chodź - objął ją ramieniem prowadząc do samochodu. Tym razem się nie odsunęła co nie uszło uwadze chłopaka. Był z tego cholernie zadowolony.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał gdy opuszczali już Camden, siedząc w jego samochodzie. Liczył na to, że będzie mógł się z nią jeszcze zobaczyć.
- Zapewne wyjdę gdzieś z przyjaciółką na miasto, a co, masz jakąś ciekawsza propozycje? - uśmiechnęła się poprawiając włosy.
- To może wpadniecie do Black Jacka? ** Wybieram się tam z kumplami i miło by było spotkać tam również ciebie.
- Przemyślę to - zmieniła stację radiową kiwając głową w rytm muzyki. Obserwował kątem oka jak delikatnie porusza się w rytm radiowych hitów nie przestając się uśmiechać. Miała w sobie tak wiele radości i pozytywnej energii.
- Wielkie dzięki za podwózkę. No i miłe przedpołudnie - spojrzała na chłopaka, obdarzając go swoim najlepszym uśmiechem i otworzyła drzwi samochodu kierując się na zewnątrz.
- Poczekaj - zawołał starając się ją zatrzymać choćby o sekundę - To jak, widzimy się wieczorem? - ponownie uśmiechnął się w sposób który tak bardzo jej się podobał.
- Zobaczymy - zaśmiała się widząc speszoną minę chłopaka - Narazie - pocałowała go w policzek i zwinnym ruchem wydostała się z auta.
* Frank Ocean - Day Away
**Marna nazwa pubu którą wymyśliłam
***
Jakiś taki długi i słaby wyszedł, przepraszam. Następne będą zdecydowanie krótsze i mam nadzieje lepsze.
Te wszystkie mega pozytywne komentarze po prologu nałożyły na mnie ogromną presję i czuje, że was zawiodłam, ale nie mam siły już tego poprawiać. Mam nadzieję, że się do mnie nie zrazicie po tym rozdziale ;)
Do zobaczenia niedługo ;)
sobota, 11 maja 2013
Prolog.
Czemu będąc dziećmi tak bardzo pragniemy dorosnąć? Czemu
marzymy o tym alby być pełnoletnim, wyobrażamy swój przyszły zawód, rodzinę.
Czemu nie możemy po prostu cieszyć się tą dziecięcą niewinnością, niczym nie zachwianym
spokojem i czystą radością życia? Będąc dziećmi nie znamy poważnych problemów
towarzyszących nam w dorosłym życiu , podatki , praca czy rozterki miłosne
kompletnie nas nie obchodzą. Ważne jest aby móc pobawić się nowymi zabawkami z
koleżanką z piaskownicy czy obejrzeć bajki w towarzystwie rodziców. Więc dlaczego doceniamy tą beztroskę dopiero gdy przyjdzie nam się zmierzyć z
prawdziwymi problemami?
Alicja nigdy nie sądziła, że jej życie mogłoby potoczyć się
w taki a nie inny sposób. Owszem wiele w życiu przeszła, śmierć matki, ciągła
nieobecność ojca czy kilkukrotne zawody miłosne, jednak przeprowadzka do
stolicy Anglii miała odmienić wszystko na lepsze. Chciała się odciąć od
przeszłości, rozpocząć nowe, lepsze życie. Miała u boku swojego najlepszego
przyjaciela który był równocześnie miłością jej życia. Człowiekiem z którym
planowała spędzić resztę swojego życia, właśnie tu, w Londynie. Pierścionek
zaręczynowy pobłyskiwał na jej palcu, czuła się szczęśliwa.
Życie nieraz uświadczyło ją w przekonaniu, że im wyżej
wzlecisz tym bardziej będzie bolał upadek. Bała się cieszyć, bo wiedziała, że w
każdej chwili może wydarzyć się coś co w sekundę zniszczy wszystko na co tak
długo pracowała. Nie myliła się, tak było i tym razem.
Z dnia na dzień jej życie z cudownej bajki przemieniło się w
tandetny melodramat rodem z brazylijskich seriali. Jednego dnia wraz z
przyjaciółkami przeglądała suknie ślubne w poszukiwaniu tej idealnej, by
następnego dnia budząc się zastać spakowane torby stojące w przedpokoju.
- Wyjeżdżasz gdzieś? – cudem przeszło jej przez gardło. Nie
musiała zadawać tego pytania, dobrze znała odpowiedź.
- Odchodzę Ali, przepraszam, tak będzie lepiej – szepnął schylając
się aby podnieść torby.
- Zamierzasz tak po prostu się spakować i wyjść? Bez słowa
wyjaśnienia? Po czterech latach związku?
Po kilkunastu latach przyjaźni? Od tak odchodzisz? – poczuła napływające do
oczu łzy – Masz inną prawda? – wydusiła z trudem. Nie potrafiła już powstrzymać
łez. Po jej policzkach polały się słone strumienie.
- Nie, nie mam innej – mruknął przecierając twarz dłońmi.
- Więc o co chodzi?! – Podniosła głos. Przestała panować nad
swoimi emocjami, miała ochote usiąść na podłodze i rozpłakać się, niczym małe
dziecko, mając nadzieje, ze to rozwiąże wszystkie problemy – Tomek do cholery
spójrz na mnie – szarpnęła go za ramie zmuszając aby podniósł wzrok. Spojrzała
mu w oczy, jednak niewiele potrafiła z nich wyczytać. Nie było w nich dawnej
radości, ciepła i co najważniejsze – uczucia. Patrzyły na nią zupełnie obce
oczy, pozbawione jakichkolwiek emocji.
- To mężczyzna – szepnął ledwie słyszalnie ponownie
spuszczając wzrok. Poczuła jakby całe
jej ciało zostało sparaliżowane. Nie potrafiła wykonać najmniejszego ruchu,
nabrać powietrza. Tępo patrzyła na twarz Tomka, mężczyzny którego kochała,
któremu bezgranicznie ufała. Przecież była z nim szcześliwsza niż kiedykolwiek
wcześniej. Wypowiedziane przez nigo słowa niczym echo wciąż brzmiały w jej
głowie.
- Powiedz, że się przesłyszałam – słowa ledwie przechodziły
jej przez gardło. Dławiła się napływającymi z oczu łzami.
- Nie przesłyszałaś się Ali, jestem gejem.
- Jak długo? – wydusiła z siebie. Czuła jak traci panowanie
nad swoim ciałem, powoli osunęła się po ścianie siadając bezwładnie na
podłodze.
- Rok – w dalszym ciągu nie potrafił na nią spojrzeć.
Widział jak wielki ból jej sprawia swoimi słowami. Nie chciał tego. Jakby nie
było zależało mu na niej, na jej szczęściu. Kątem oka zauważył jak podnosi
swoje zapłakane spojrzenie. Ból rozrywał go od środka. Zawsze była tą silną,
zrównoważoną emocjonalnie, nie okazywała słabości, a teraz…teraz była w
kompletnej rozsypce. I to przez niego.
- Okłamywałeś mnie przez cały rok? Zachowywałeś się jakby nigdy nic w
międzyczasie zdradzając mnie z jakimś facetem? Co ty sobie kurwa myślałeś? –
Głos jej się łamał, kolejne słone krople spływały po policzkach.
- Nie chciałem żeby tak wyszło, uwierz mi. Nie byłem pewien
tego uczucia, myślałem, że to minie, ale nie minęło… Musiałem ci powiedzieć,
nie potrafię cię dłużej okłamywać.
- Łaskawy ty – rzuciła chowając twarz w dłoniach.
Podciągnęła nogi pod brodę starając się odgrodzić od całej tej chorej sytuacji –
Kto to jest?
- John – mruknął ledwie słyszalnie.
- Wynoś się stąd – zdołała z siebie wydusić – Brzydzę się
tobą, wynoś się.
- Ala – klęknął przy niej kładąc jej rękę na ramieniu. Od
razu ją zrzuciła.
- Nie dotykaj mnie! Nienawidzę cie! – czuła narastającą w
niej agresje – Zmarnowałam z tobą cztery lata, po co było to gadanie, że nie
jesteś taki jak inni, że nie potrafił byś skrzywdzić osoby którą kochasz?! Jesteś
takim samym hujem jak inni – krzyczała mu w twarz – Udajesz że mnie kochasz
żeby potem zdradzać mnie z moim PRZYJACIELEM?! – zaakcentowała ostatnie słowo
czując jak ponownie opada z sił.
- Kochałem Cię, naprawdę cholernie cie kochałem.
- Wynoś się – na nowo ukryła twarz w dłoniach. Słyszała jak
podnosi torby, słyszała dźwięk kluczy rzucanych na szafkę, słyszała dźwięk
zamykających się drzwi. Nie potrafiła się ruszyć, podnieść wzroku. Siedziała
tak skulona, tracąc rachubę czasu. W końcu po kilkunastu minutach, godzinie, a
może nawet kilku podtrzymując się ściany podniosła się rozglądając się po
mieszkaniu. Wszystko tak bardzo przypominało jej o nim. Kanapa która razem wybierali, kwiaty które dał
jej zaledwie dwa dni temu, ich wspólne zdjęcia. To wszystko przypominało jej o
okresie kiedy jej życie zdawało się być idealne. Kilka wypowiedzianych przez
Tomka zdań sprawiło, że z jej idealnego świata nie pozostało nic, poza wspomnieniami. Nieco niezdarnie, ale ściągnęła z palca
pierścionek który miał gwarantować jej długie i szczęśliwe życie u boku, jak
jej się jeszcze do niedawna zdawało, miłości swojego życia i rzuciła nim w
kąt. Ponownie poczuła jak traci
panowanie nad ciałem, upadła na ziemie niczym szmaciana lalka, długo jeszcze
nie mogąc powstrzymać napływających łez. Oddałaby wszystko aby w tej chwili móc
przestać czuć cokolwiek.
-----
Zaczynamy...
-----
Zaczynamy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)